Deweloper może uzdrowić grunt

Ziemia potrafi kryć niejedną niespodziankę. Niektóre potrafią być groźne dla ludzi. Chodzi o toksyczne substancje.

Aktualizacja: 18.03.2018 19:51 Publikacja: 18.03.2018 19:39

Osiedle Wola Libre firmy BPI Real Estate Poland jest przykładem udanej remediacji.

Osiedle Wola Libre firmy BPI Real Estate Poland jest przykładem udanej remediacji.

Foto: materiały prasowe

Przed drugą wojną światową nikt się nie przejmował ochroną środowiska. Tereny, na których znajdowały się zakłady przemysłowe, często są dziś skażone, choć po fabrykach nie ma już żadnego śladu.

– Deweloper, zanim kupi ziemię pod inwestycję, sprawdza, czy wszystko jest z nią w porządku. Jeżeli istnieje ryzyko skażenia, bada jej skład chemiczny – mówi Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich (PZFD). – Nie jest w stanie jednak przewidzieć wszystkiego. Wiele niespodzianek potrafi się pojawić dopiero w trakcie budowy.

Teren w rejestrze

– Kiedy nasza firma kupiła działkę przy ul. Obozowej w Warszawie, na jej terenie znajdował się stary budynek biurowy – mówi Katarzyna Kyrcz, dyrektor projektu i członek zarządu w spółce BPI Real Estate Poland. – Po jego rozbiórce i rozpoczęciu prac ziemnych okazało się, że głęboko w gruncie znajdują się zanieczyszczenia. Ich źródło najprawdopodobniej sięga czasów sprzed drugiej wojny światowej, kiedy Wola była terenem silnie uprzemysłowionym – tłumaczy.

To niejedyny przypadek skażenia gruntu. Jest ich znacznie więcej. Takie ziemie znajdziemy w całej Polsce. Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska (GDOŚ) prowadzi rejestr historycznych zanieczyszczeń powierzchni. Zawiera on ok. 300 pozycji.

– Najwięcej tego rodzaju przypadków jest w województwie mazowieckim. To ok. 80 pozycji w rejestrze – mówi Monika Jakubiak-Rososzczuk z GDOŚ.

W rejestrze gromadzi się informacje zarówno o historycznych zanieczyszczeniach powierzchni ziemi potwierdzonych badaniami, jak również o potencjalnych skażeniach.

Rejestr działa od niedawna. Brakuje w nim jeszcze danych od starostw. Te mają przygotować swoje wykazy i przekazać je regionalnym dyrektorom ochrony środowiska (RDOŚ) dopiero w październiku 2018 r. Następnie regionalne dyrekcje przekażą je GDOŚ.

Trzeba więc jeszcze na nie poczekać. Skażony grunt można jednak „uzdrowić". W tym celu przeprowadza się jego remediację.

Plany naprawy

– Właściciel gruntu, po stwierdzeniu na swoim terenie historycznego zanieczyszczenia powierzchni ziemi, zwraca się do regionalnego dyrektora ochrony środowiska z wnioskiem o ustalenie planu remediacji, załączając do niego jego projekt – tłumaczy Agata Antonowicz z RDOŚ w Warszawie.

RDOŚ analizuje dokumenty oraz uzyskuje opinie różnych instytucji, m.in wojewódzkiego inspektora sanitarnego i wydaje decyzję ustalającą plan remediacji.

Wskazuje w nim m.in. obszar, na którym będzie prowadzona remediacja, nazwy substancji powodujących ryzyko oraz sposób i termin jej wykonania. Po zakończeniu remediacji RDOŚ otrzymuje od właściciela gruntu dokumentację powykonawczą, na podstawie której regionalna dyrekcja sprawdza skuteczność całej operacji. Bada też, czy była przeprowadzona zgodnie z decyzją.

W latach 2015–2017 Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Warszawie wydał 75 decyzji ustalających plan remediacji historycznego zanieczyszczenia powierzchni ziemi.

Kosmiczne technologie

Udaną remediację przeprowadziła m.in. BPI Real Estate Poland. – Podjęliśmy decyzję o przeprowadzeniu procesu oczyszczania i usuwania zanieczyszczonych gruntów. Cały proces poprzedziło oczywiście uzyskanie decyzji remediacyjnej. Ze względu na bliskie sąsiedztwo innych budynków mieszkalnych zdecydowaliśmy się na zastosowanie wielu innowacyjnych technologii, które w Polsce zostały wykorzystane po raz pierwszy – mówi dyrektor Katarzyna Kyrcz. – Była to m.in. metoda ventingu, czyli odsysania zanieczyszczonego powietrza z przestrzeni międzycząsteczkowych gruntu. Proces oczyszczania trwał w sumie kilka miesięcy. Co najważniejsze, jak potwierdziła Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Warszawie, przyniósł oczekiwany efekt ekologiczny. Podjęte przez nas działania naprawcze wymagały oczywiście dodatkowych nakładów finansowych, jednak był to bardzo opłacalny wydatek – podkreśla dyrektor.

Dodaje, że mimo początkowych obaw, które wzbudziła zapowiedź rozpoczęcia przez firmę prac remediacyjnych, udało się nie tylko uspokoić opinię publiczną, ale też przede wszystkim zdobyć zaufanie klientów.

– Zdecydowana większość osób, które odwiedzają nasze biuro sprzedaży, jest już świadoma zakończonego procesu, a pytania o remediację stanowią mniej niż 5 proc. wszystkich zadawanych pytań – podkreśla Katarzyna Kyrcz. – Dziś Wola Libre wkroczyła w ostatni etap budowy. Sprzedaliśmy już ponad 80 proc. mieszkań. Nasze doświadczenie pokazuje, że realizacja inwestycji na terenach poprzemysłowych nie jest powodem do obaw, a transparentnie przeprowadzona remediacja może być wręcz jednym z ważniejszych atutów danego projektu.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: r.krupa@rp.pl

Przed drugą wojną światową nikt się nie przejmował ochroną środowiska. Tereny, na których znajdowały się zakłady przemysłowe, często są dziś skażone, choć po fabrykach nie ma już żadnego śladu.

– Deweloper, zanim kupi ziemię pod inwestycję, sprawdza, czy wszystko jest z nią w porządku. Jeżeli istnieje ryzyko skażenia, bada jej skład chemiczny – mówi Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich (PZFD). – Nie jest w stanie jednak przewidzieć wszystkiego. Wiele niespodzianek potrafi się pojawić dopiero w trakcie budowy.

Pozostało 87% artykułu
Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu