To fatalna wiadomość dla Polaków, którzy szykują się do wyjazdu za pracą do Zjednoczonego Królestwa. Ale też nic dobrego dla około 800 tys. naszych rodaków, którzy wyjechali na Wyspy w ostatnich 12 latach.
Od referendum 23 czerwca w brytyjskim rządzie trwał spór między zwolennikami „soft Brexitu", koncepcji zakładającej, że Wielka Brytania pozostanie częścią jednolitego rynku, a tymi, którzy forsowali „hard Brexit", czyli daleko idące ograniczenie współpracy ze zjednoczoną Europą. Po środowym, całodniowym, zamkniętym spotkaniu członków rządu w rezydencji Chequers pod Londynem wiele wskazuje na to, że zwyciężyła ta ostatnia koncepcja.
– Musimy kontrolować liczbę osób, którzy przyjeżdżają do Wielkiej Brytanii z Europy – oświadczyła premier Theresa May. Chce ograniczyć imigrację netto z całego świata do kilkudziesięciu tysięcy osób rocznie. Dziś grubo przekracza 300 tys.
Twarda linia wobec imigrantów przesądzi o całości relacji między Wielką Brytanią i UE, bo Bruksela traktuje swobodę przepływu osób, towarów, kapitału i usług jako nierozerwalną całość. – Dlatego w negocjacjach z Unią Londyn będzie musiał postawić na strefę wolnego handlu ograniczonego tylko do przepływu towarów – powiedział „Rzeczpospolitej" Ian Bond, dyrektor w Centre for European Reform. Oznaczałoby to, że londyńskie City straci możliwość świadczenia usług na terenie Unii.
W jaki sposób Brytyjczycy zamierzają ograniczyć napływ nowych obywateli Unii?