Z przeprowadzonej na podstawie wielotygodniowych ankiet wśród 3 tysięcy osób analizy państwowego instytutu NatCen wynika, że dla Brytyjczyków rozstrzygające w dniu głosowania będą spodziewane korzyści gospodarcze pozostania w Unii lub wyjścia z niej. Właśnie dlatego, mimo żywych obaw o imigrację i „utratę brytyjskiej tożsamości", przewaga zwolenników integracji (60 do 30 proc.) pozostaje kolosalna – wynika z ankiety NatCen.
– Do ludzi zaczyna docierać, że wyjście z Unii oznacza ogromną niepewność dla brytyjskiej gospodarki. A w takich sytuacjach większość społeczeństwa zachowuje się konserwatywnie, stawia na to, co już zna. Taką samą dynamikę można było zaobserwować w miarę zbliżania się referendum w sprawie niepodległości Szkocji we wrześniu 2014 r. – wskazuje prof. Dustmann.
Obóz zwolenników Brexitu jest słabo zorganizowany, to właściwie zbiór osób o bardzo różnej proweniencji. Taki układ starał się wykorzystać Johnson, niespodziewanie stając na czele kampanii eurosceptyków. Burmistrz ma nadzieję, że w razie wyjścia kraju z Unii to on zastąpi Camerona, stanie się nowym premierem.
– Ludzie widzą jednak, że Johnson jest oportunistą, zależy mu głównie na własnej karierze. W niedalekiej przeszłości wcale nie był przecież zwolennikiem wyjścia kraju z Unii. Zwolennicy Brexitu liczyli na niego, bo jest postacią bardzo rozpoznawalną. Ale teraz zaczynają się obawiać, że burmistrz jest dla nich raczej obciążeniem niż atutem – wskazuje Dustmann.
Te obawy mocno wzrosły po ostatniej edycji „Andrew Marr Show" w BBC, jednego z najważniejszych programów publicystycznych w Wielkiej Brytanii. Johnson przyznał w nim, że wyjście Wielkiej Brytanii będzie bezpowrotne, a nie – jak wcześniej dowodził – pozwoli na kolejne renegocjacje warunków członkostwa i ponowne referendum. Burmistrz nie potrafił też odpowiedzieć na ostrzeżenia występującego w programie ministra finansów Niemiec Wolfganga Schäublego, że wynegocjowanie umowy o wolnym handlu między Unią i Wielką Brytanią zajmie wiele lat – i będzie to okres dużej niepewności.
Wpadką okazał się też artykuł Johnsona w „Daily Telegraph", w którym ostrzegał przed planami Brukseli harmonizacji prawa upadłościowego, prawa o spółkach, prawa własności i systemów zabezpieczeń społecznych. Te wszystkie punkty mają pozwolić na dokończenie budowy jednolitego rynku wymiany usług, o co brytyjskie rządy apelowały od dziesięcioleci. Paradoksalnie to londyńska City skorzystałaby na tym najbardziej – a więc miasto, którym Johnson zarządza.