Wpierw Brexit, potem Frexit?

Francuscy eurosceptycy chcą iść brytyjską drogą i negocjować specjalny status. Chętnych może być więcej.

Aktualizacja: 23.02.2016 05:41 Publikacja: 22.02.2016 18:45

Jeżeli Marine Le Pen wygrałaby wybory prezydenckie we Francji, to prawdopodobnie pół roku później od

Jeżeli Marine Le Pen wygrałaby wybory prezydenckie we Francji, to prawdopodobnie pół roku później odbyłoby się referendum w sprawie opuszczenia Unii Europejskiej

Foto: AFP

Korespondencja z Brukseli

David Cameron wynegocjował specjalny status dla Wielkiej Brytanii w UE na ostatnim szczycie w piątek. Nie wiadomo jeszcze, czy oferta okaże się wystarczająco atrakcyjna dla Brytyjczyków, żeby zagłosowali na „tak" w referendum zaplanowanym na 23 czerwca. Ale już widać, że droga, którą poszedł brytyjski rząd, jest atrakcyjna dla eurosceptyków w innych krajach UE.

Podobny model negocjacji zapowiada francuski Front Narodowy, którego liderka Marine Le Pen ma poważne szanse w walce o fotel prezydencki w wyborach w 2017 roku.

Efekt domina

– Brexit będzie modelem dla Franxitu i będziemy żądali tych samych warunków co Wielka Brytania – powiedział Bernard Monot, eurodeputowany FN, cytowany przez dziennik „Le Monde". Dla francuskich eurosceptyków kluczowa byłaby rezygnacja z dyscypliny budżetowej, która – choć niechętnie wprowadzana przez obecną ekipę rządową – zmusza Francję do reformowania gospodarki i cięć w wydatkach.

Wiceprzewodniczący FN Florian Philippot wprost zapowiedział, że referendum na temat Frexitu (to alternatywna nazwa do Franxitu) będzie zorganizowane w pół roku po dojściu jego partii do władzy.

Tych sześć miesięcy Bruksela dostałaby na przekazanie Francji z powrotem suwerenności w dziedzinie ochrony granic, polityki budżetowej i walutowej. Ale ponieważ, jak zauważył Philippot w wywiadzie dla „Financial Timesa", Bruksela nigdy się na to nie zgodzi, Front Narodowy zarekomenduje głosowanie na „nie".

– Możemy mieć do czynienia z efektem domina. Pierwszy sygnał nadszedł z Francji, to oczywisty kandydat. Ale niejedyny. Są inne kraje z silnymi ruchami eurosceptycznymi. Brexit daje im do ręki argument, że można negocjować z Brukselą i uzyskać specjalny status – mówi „Rzeczpospolitej" Agata Gostyńska-Jakubowska, ekspertka Centre for European Reform w Londynie.

W gronie tym są np. Dania i Holandia. Ten pierwszy kraj już dysponuje, podobnie jak wcześniej Wielka Brytania, pewnymi wyjątkami od wspólnych unijnych polityk, w tym np. od euro. Miałby więc podstawy, żeby prosić o więcej. Z kolei Holandia od lat mierzy się z silnym ruchem eurosceptycznym Partii Wolnościowej pod przewodnictwem Geerta Wildersa, a ostatnio nastroje zmieniły się do tego stopnia, że pod znakiem zapytania stoi wynik zapowiedzianego na 6 kwietnia referendum o podpisaniu umowy stowarzyszeniowej UE–Ukraina.

Jak dowiadujemy się nieoficjalnie w Brukseli, już sam proces negocjacji z Wielką Brytanią był widziany przez niektóre kraje jako okazja do załatwienia specyficznie narodowych interesów. Ale nie pozwolił na to Donald Tusk.

– Miał przekonanie, że w ten sposób nie będzie porozumienia. Dlatego zakomunikował wszystkim, że tematem jest Brexit i żeby nie przychodzili do stołu negocjacyjnego ze swoimi problemami – mówi jeden z dyplomatów. Pokusa była jednak spora i jeszcze na szczycie, kończącym proces negocjacyjny, okazało się, że mowa nie tylko o Wielkiej Brytanii. Stało się to w kluczowym dla Polski momencie ustalania szczegółów możliwych ograniczeń w zasiłkach na dzieci. Prawnicy argumentowali, że prawo do obniżania zasiłków na dzieci mieszkające w innym kraju niż miejsce zatrudnienia rodzica nie może być zarezerwowane tylko dla Wielkiej Brytanii. Polska pogodziła się z tym, ale chciała, żeby prawo nie działało wstecz, czyli żeby te ograniczenia – podobnie jak zaoferowana Londynowi możliwość ograniczeń dodatków do wynagrodzenia – stosowały się tylko do nowo przybyłych migrantów. Na to Londyn absolutnie nie chciał się zgodzić, w Brukseli pojawił się więc pomysł nowej konstrukcji: Brytyjczycy mogliby stosować ograniczenia zasiłków na dzieci wobec wszystkich, a inne kraje tylko wobec nowo przybyłych.

I nagle okazało się, że za plecami brytyjskimi schowały się cztery kraje – Dania, Holandia, Irlandia i Malta. I też zażądały możliwości ograniczenia zasiłków na dzieci dla obecnie pracujących rodziców. I tak się ostatecznie stało. Jedynym zyskiem negocjacyjnym dla Polski jest okres przejściowy na obniżanie tej kategorii zasiłków do 2020 roku.

Większy może więcej

Dyplomaci w Brukseli otwarcie przyznają, że ustępstwa dla Wielkiej Brytanii nie wynikały z sympatii dla Camerona, którego wielu przywódców osobiście nie lubi i który nigdy nie ukrywał swojej niechęci do UE. Jednak na najwyższym poziomie politycznym była świadomość wagi wydarzenia i ryzyka grożącego Unii w razie braku porozumienia.

To dlatego Cameron ugrał relatywnie dużo, a inni zgodzili się na ustępstwa. To, co udało się Londynowi, niekoniecznie musi się udać innym. – Trzeba brać pod uwagę wielkość i znaczenie Wielkiej Brytanii. Nie wszystkie kraje mają takie przełożenie – mówi Agata Gostyńska-Jakubowska.

Front Narodowy wie jednak, że Francja jest znaczącym krajem i może sobie pozwolić ma szantażowanie Unii.

Korespondencja z Brukseli

David Cameron wynegocjował specjalny status dla Wielkiej Brytanii w UE na ostatnim szczycie w piątek. Nie wiadomo jeszcze, czy oferta okaże się wystarczająco atrakcyjna dla Brytyjczyków, żeby zagłosowali na „tak" w referendum zaplanowanym na 23 czerwca. Ale już widać, że droga, którą poszedł brytyjski rząd, jest atrakcyjna dla eurosceptyków w innych krajach UE.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788