Gdy w 2004 roku Polska przystępowała do Unii, cieszyłem się, ale jednocześnie zrodziła się u mnie obawa: każda organizacja ma swoje granice rozwoju; kiedy staje się za duża, przestaje funkcjonować. Czy nie jest to dziś przypadek Unii Europejskiej? Czyżby więc moje obawy zaczynały się spełniać?

Za pierwotną przyczynę wyboru Anglików (Szkoci i Irlandczycy opowiedzieli się za pozostaniem) uważam obawę przed obcymi, przed kolejnymi falami imigrantów, tym razem z Syrii, Afganistanu, Iraku, innych krajów arabskich i afrykańskich. Uzgodnienia w ramach Unii mogły spowodować, iż na Wyspy trafiłyby duże grupy ludzi z tych regionów. Paradoksalnie, to Wielka Brytania - jeszcze nie będąc członkiem zjednoczonej Europy - sama zapoczątkowała w latach sześćdziesiątych imigrację na Wyspy: pozwoliła tu przybywać obywatelom Commonwealthu, a więc Hindusom, Pakistańczykom, mieszkańcom wysp karaibskich. Kolejny paradoks: to Wielka Brytania stosunkowo najlepiej z krajów europejskich dała sobie radę z integracją przybyszów z wszystkich fal imigracyjnych, lepiej niż Francja, Niemcy, Włochy. A zatem niemal wzorcowy melting pot?

Pamiętam jednak niedawną rozmowę z londyńskim taksówkarzem: z rozrzewnieniem wspominał czasy, gdy jego pasażerami byli wyłącznie ludzie mówiący po angielsku z oksfordzkim akcentem, a co najwyżej cockneyem, czyli miejscowi, a nie wysławiający się z obcym akcentem przybysze z kontynentu lub jeszcze dalszych stron. I tu dochodzimy do następnego problemu: nacjonalizmu. Poczucie przynależności do konkretnego narodu zrodziło się dopiero w XIX wieku, ale jego nadmiar, czyli nacjonalizm, zdążył już kilka razy dać się światu we znaki. Właśnie nacjonalizm i wywodzące się z niego ideologie leżały u źródeł obu wojen światowych. A gdy porównamy sytuację w Europie sprzed pierwszej i drugiej wojen światowych oraz obecną, po plecach zaczynają chodzić ciarki. Jest niepokojąco wiele podobieństw. W wielu krajach mamy bezrobocie, wyjątkowo wysokie wśród młodych ludzi, partie dążące do "suwerenności narodowej", czyli "niepodległości od Brukseli", populistycznych przywódców cieszących się społecznym poparciem (jak niegdyś Stalin i Hitler).

Jak to się ma to Brexitu? EWG została utworzona nie tylko dla ułatwienia handlu w Europie, ale jej głównym celem było - poprzez powiązanie dawnych wrogów interesami nie tylko gospodarczymi - zapobieżenie następnej wojnie światowej. Dotychczas wszystkie kraje chciały do tej organizacji przystąpić, a żaden wystąpić, od Brexitu mamy odwrócenie tego trendu. Czym to się skończy? Czy doprowadzi to do likwidacji organizacji zapobiegającej konfliktom zbrojnym, jaką jest obecnie Unia Europejska? Historia uczy, że bardziej naturalnym stanem ludzkości jest nie pokój, lecz wojna. Tymczasem w Europie od siedemdziesięciu lat większych działań zbrojnych nie było. Współcześni ludzie zapomnieli, jak ucieka się do lasu przed bombami, jak zakłada się maskę przeciwgazową, jak zdobywa się jedzenie dla dziecka, gdy sklepy zostały rozbite i obrabowane. Może trzeba będzie sobie to przypomnieć.

Wróćmy do przyczyny wyboru Anglików, czyli nadmiaru imigrantów. Można wyspiarzy zrozumieć, gdyż każdy wolałby mieszkać w otoczeniu znanych od lat sąsiadów, gdzie wszystko jest przewidywalne, nie spotka cię żadna przykra niespodzianka. Ale "wieś spokojna" też nie jest naturalnym stanem Europy, jej ludność kształtowała się w wyniku wojen i wędrówek ludów, połączonych z rzeziami dotychczasowych mieszkańców i paleniem ich domostw. W wyniku tych wszystkich niezbyt delikatnych działań ukształtowały się europejskie społeczeństwa. Dziś masowe wędrówki ludów nie nękają Europy, ale może to fale emigrantów są nowym sposobem odnawiania jej ludności. A my musimy się z tym jakoś pogodzić.