Pięściarze znów walczą na stadionach

Wielkie walki budzą ogromne emocje, chętnych do ich oglądania jest więcej niż miejsc w największych nawet halach. Dlatego pięściarze znów walczą na stadionach.

Publikacja: 29.05.2017 20:15

Pięściarze znów walczą na stadionach

Foto: Pixabay

Jeszcze nie tak dawno wydawało się, że czasy, gdy na pojedynek Julio Cesara Chaveza przychodziło w Meksyku ponad 100 tysięcy ludzi, już nie wrócą, a zdaje się, że właśnie wracają. Chavez był charyzmatycznym wojownikiem, „Dumą Meksyku", więc nic dziwnego, że na jego walce z Gregiem Haugenem w lutym 1993 roku, w której bronił mistrzowskiego pasa WBC w wadze superlekkiej, słynny Stadion Azteków w Mexico City pękał w szwach. Zanotowano wtedy rekordową (132 274) liczbę widzów.

To nieoficjalny rekord sprzedanych biletów w sportach walki.

Ostatnio równie spektakularny występ zanotował Anthony Joshua, kreowany na nowego króla wagi ciężkiej. Gdy ogłoszono, że na Wembley zmierzy się z legendą boksu, Ukraińcem Władymirem Kliczką, 90 tysięcy biletów sprzedano błyskawicznie. Promotor Eddie Hearn stwierdził, że gdyby na Wembley mogło się pomieścić drugie tyle widzów, też byliby chętni.

A przecież to niejedyny pojedynek w ostatnich latach, który zapełnił ten słynny londyński stadion. Trzy lata wcześniej, gdy Carl Froch, mistrz świata wagi superśredniej, w rewanżu znów znokautował swojego rodaka Georgesa Grovesa, na widowni było 80 tysięcy ludzi.

W najbliższych tygodniach dowiemy się, czy Kliczko skorzysta z przysługującego mu prawa do rewanżu i zdecyduje się na kolejną walkę z Joshuą. Jeśli tak, i jeśli znów będzie to Wembley, to wszyscy chętni się nie pomieszczą.

A co będzie, gdy wróci Tyson Fury i wyzwie na pojedynek Joshuę? Były mistrz wagi ciężkiej, człowiek, który odebrał młodszemu z braci Kliczków wszystkie tytuły, kontra ten, który go znokautował. Znienawidzony przez Anglików Fury i kochany przez nich Joshua, razem w ringu? Taki scenariusz jest możliwy, ale trzeba na niego poczekać, bo Fury musi najpierw rozwiązać swoje problemy.

Amerykanie nie chcą być gorsi i bardzo prawdopodobne, że hitowy pojedynek Saula Alvareza z Giennadijem Gołowkinem, królem wagi średniej, odbędzie się na mieszczącym ponad 100 tysięcy widzów stadionie Dallas Cowboys. To jeszcze nic pewnego, bo jak zwykle mocne, finansowe argumenty ma Las Vegas, ale taki scenariusz jest możliwy.

Od minionej soboty rekord Polski w sportach walki należy do KSW. Cieszące się ogromnym powodzeniem walki MMA skłoniły włodarzy tej organizacji, by kolejną imprezę przenieść na Stadion Narodowy w Warszawie. Sprzedano ponad 57 tysięcy biletów, co jest drugim w historii wynikiem wszechstylowej walki wręcz. Tylko japoński PRIDE w 2002 roku zgromadził na widowni Stadionu Olimpijskiego w Tokio więcej ludzi, 71 tysięcy.

Jak z tego widać, sporty walki wracają na stadiony, co dowodzi tylko jednego: ludzie to lubią. ©?

Jeszcze nie tak dawno wydawało się, że czasy, gdy na pojedynek Julio Cesara Chaveza przychodziło w Meksyku ponad 100 tysięcy ludzi, już nie wrócą, a zdaje się, że właśnie wracają. Chavez był charyzmatycznym wojownikiem, „Dumą Meksyku", więc nic dziwnego, że na jego walce z Gregiem Haugenem w lutym 1993 roku, w której bronił mistrzowskiego pasa WBC w wadze superlekkiej, słynny Stadion Azteków w Mexico City pękał w szwach. Zanotowano wtedy rekordową (132 274) liczbę widzów.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Boks
Boks. Polskie pięściarki wywalczyły kwalifikacje olimpijskie
Boks
Anthony Joshua nokautuje jak dawniej. Kto następnym rywalem?
Boks
Walka Joshua – Ngannou. Miliony na ringu w Rijadzie
Boks
Walka Fury - Usyk. Czekając na cud i szczęście
Boks
Znany polski bokser przyłapany na dopingu. Jest wieloletnia dyskwalifikacja