Coraz trudniej o grunty, które są atrakcyjne z punktu widzenia przyszłych mieszkańców, a deweloperom umożliwiają szybkie zagospodarowanie. Coraz ciężej o wykonawców inwestycji – opowieści o ekipach budowlanych, które dosłownie z dnia na dzień rzucają pracę, podkupione przez konkurencję, wcale nie są wytworem wybujałej wyobraźni. Nie jest też wcale łatwo o materiały budowlane.

W najgorszej sytuacji są mali gracze, z ograniczonym potencjałem i finansowaniem – im grozi wypadnięcie z rynku. Duzi deweloperzy mają odpowiednio wcześniej zbudowane banki ziemi, możliwości sięgnięcia po kapitał oraz zasoby pracowników, więc katastrofa raczej nam nie grozi.

Ceny mieszkań rosną, ale nie w tak niekontrolowanym i gwałtownym tempie jak przed dekadą. Branża najwyraźniej wyciągnęła wnioski z ostatniego kryzysu, gdy z dnia na dzień wiele firm zostało z ogromnymi zasobami niesprzedanych mieszkań.

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię. Eksperci firmy badawczej REAS przekonywali przy okazji podsumowania wyników sprzedaży po trzech kwartałach, że wzrost średnich cen lokali wynika m.in. ze zmiany struktury oferty. Deweloperzy realizują bowiem inwestycje o wyższym standardzie – bo takie są oczekiwania coraz lepiej zarabiających Polaków. Skończył się też program „MdM", którego limity cenowe były punktem odniesienia dla segmentu mieszkań popularnych.