Dlatego postępowanie producenta alkoholi, który najpierw rozpoczął prace nad nową marką, by następnie ze zdziwieniem zauważyć, że konkurent zastrzegł sobie prawa do tej nazwy, wydaje się cokolwiek zaskakujące.

Nawet w świecie sztuki, gdzie w przeciwieństwie do biznesu wszyscy chodzą z głową w chmurach, w sprawach praktycznych wykazują jednak dużo większą zapobiegliwość. Legendarna założycielka krakowskiego Muzeum Sztuki Nowoczesnej, czyli MOCAK, tę chwytliwą nazwę trzymała, jak sama wspomina, w tajemnicy, do momentu kiedy udało się jej zarejestrować domenę internetową mocak.pl. Czyli można i wydaje się to zupełnie naturalne.

Znany z biznesu obuwniczego Christian Louboutin próbował z kolei iść jeszcze krok dalej i zastrzec prawo do swojego znaku rozpoznawczego, czyli ognistej czerwieni na podeszwie buta. Spopularyzowany przez kino i seriale motyw zaczął być nagminnie kopiowany przez konkurencję, ale sąd nie zgodził się na zastrzeżenie wzoru dla jednej firmy. Z kolei prawnikom ówczesnego Kraft Foods udało się opatentować odcień fioletu znany z opakowań czekolady Milka, a T-Mobile – swój róż. Zatem można, jeśli zabrać się do tego odpowiednio szybko.

W ostrej walce o klienta nie ma zmiłuj, dozwolone są wszystkie metody. Metody dżentelmeńskie odeszły w zapomnienie wraz z globalizacją i wyrywaniem sobie kolejnych rynków – wszędzie konsumenci mają kupować to samo, najlepiej za tyle samo. Firmy ze szczytu zestawień odnośnie do udziałów w rynku są gotowe do wszystkiego, aby status quo utrzymać.

Może to być zaskoczeniem dla firm świeżych na rynku, ale starzy wyjadacze już chyba nie powinni dać się ogrywać w taki sposób. Wygląda to po prostu na piramidalne niedopatrzenie i temat żartów. Na takie wpadki nie można sobie po prostu pozwolić.