Migracja kapitału z depozytów w kierunku akcji, obligacji i funduszy inwestycyjnych miała wręcz wywołać hossę na warszawskiej giełdzie.

Nic takiego się nie stało i średnio raz na kwartał ludzie rynku przecierają oczy ze zdumienia. Oprocentowanie lokat spada, a mimo to trafia na nie coraz więcej pieniędzy. Nieliczni Polacy, którzy zauważyli, że w banku zarabiają coraz mniej, zapobiegliwie postanowili ulokować oszczędności w... gotówce. Na koniec czerwca wartość pieniędzy zgromadzonych na depozytach wzrosła o 11 proc., do 694 mld zł. Wartość gotówki w obiegu zwiększyła się aż o 17 proc., do 163 mld zł. Spadła za to wartość kapitału ulokowanego we wszystkim, co niesie jakiekolwiek ryzyko: funduszach inwestycyjnych, akcjach, ubezpieczeniowych funduszach kapitałowych, funduszach zagranicznych.

Pozostaje mieć nadzieje, że wspomniana gotówka w obiegu czeka „w blokach startowych" i jest fazą przejściową pomiędzy lokatą a... no właśnie, czym? Z badań Deutsche Banku wynika, że od lat najbardziej zyskowną formą inwestycji, zdaniem Polaków, są nieruchomości, a cytowani na łamach „Rzeczpospolitej" deweloperzy przekonują, że budują teraz osiedla, na których większość mieszkań rozchodzi się za gotówkę.

To jednak niezbyt dobra informacja dla rządu chcącego wspierać innowacyjność gospodarki – zresztą całkiem słusznie – za pośrednictwem rynku kapitałowego. Można odnieść przykre wrażenie, że z własnej nieprzymuszonej woli na finansowanie działalności najbardziej pionierskich przedsiębiorstw dziś nie dalibyśmy ani grosza.