Klienci mają nadzieję, że kupując przez internet, znajdą coś tańszego. Nie jest to łatwe – cena polisy u agenta raczej nie różni się od ceny tej samej polisy kupionej drogą internetową. Dobrodziejstwem podwyżek jest skierowanie klientów do kanału direct, gdzie można porównać propozycje różnych ubezpieczycieli i skorzystać z oferty firmy, której nasz agent nie reprezentuje.

I tu dochodzimy do agenta, czyli do słabego ogniwa w łańcuszku ubezpieczyciel-klient. Nazwanie pośredników w ten sposób niestety nie jest nadużyciem. To właśnie „doradcy" stoją za całkowitą kompromitacją ubezpieczeniowych funduszy kapitałowych (UFK – polis połączonych z inwestycją). Wciskali je klientom – nawet tym, którzy pod żadnym pozorem nie powinni ich posiadać, bo za sprzedaż takiego produktu dostawali od ubezpieczyciela prowizję w wysokości nawet 100 proc. rocznej składki płaconej przez ubezpieczonego. Proceder ten zakończył się licznymi pozwami zbiorowymi i decyzjami UOKiK, które zmusiły ubezpieczycieli do obniżenia opłat likwidacyjnych – wcześniej klienci chcący się wycofać z UFK przed terminem tracili nawet wszystkie zainwestowane pieniądze.

To dlatego cieszę się, że coraz więcej osób rezygnuje z kontaktu w cztery oczy z pośrednikiem finansowym. Wprawdzie OC i AC to proste produkty, niedające pola do takich nadużyć jak UFK. Ale co mniej świadomi finansowo po wizycie u agenta w celu kupienia OC wychodzą z dodatkowym ubezpieczeniem, którego wcale nie potrzebują. Jestem zbyt niecierpliwy, żeby przeszukiwać internet, porównując polisy, ale na tyle asertywny, żeby raz w roku z zaciekawieniem odwiedzać mojego agenta, którego z tego miejsca serdecznie pozdrawiam.