Premier Morawiecki zapowiedział w piątek w Toruniu, że za kilka tygodni przedstawi specjalny pakiet wsparcia dla polskiej wsi. To na pewno słuszny pomysł, w ogóle niezwiązany z tegorocznymi wyborami samorządowymi, ale warto zwrócić uwagę na to, że są już znane i sprawdzone narzędzia, z których rząd korzysta zbyt nieśmiało.

Jednym z nich jest drugi filar Wspólnej Polityki Rolnej, czyli PROW. Z jakichś powodów wykorzystane zostało 99 proc. środków z poprzedniego budżetu, a w tym rozdaniu, w budżecie na lata 2014–2020, jesteśmy przedostatni na 28 państw. Drugi filar to programy, które przebudowały polską wieś, pozwoliły na zbudowanie podstaw cywilizacji, jak rurociągi, kanalizacje, drogi. Tu konieczne są działania dwutorowe. Z jednej strony należy się postarać o bardziej intensywne wykorzystywanie programów rolnych, z drugiej zatroszczyć się o przyszłość. Według stanu na dziś, w kolejnym budżecie dostaniemy w tym filarze o jedną czwartą środków mniej.

Premier zapowiedział też, że produkty rolne mogą być sprzedawane z ogromnym zyskiem. To prawda, a rozwiązanie także jest znane. Polega na przetwarzaniu produktów rolnych jeszcze w gospodarstwach, a nie odsprzedawaniu ich z minimalnym zyskiem dalej. Przepisem – znanym – na większe zarobki rolników jest skuteczne wspieranie rolników, by organizowali się w spółdzielnie i wspólnie przetwarzali swoje plony. W przetwórstwie marże są wyższe. Wymaga to współpracy, co na wsiach wciąż kojarzy się z przymusową kolektywizacją, więc budzi niechęć. W innych krajach, np. we Francji, władze wspierały tworzenie spółdzielni. Efekt był znakomity. W Polsce w ten sposób zorganizowali się sadownicy. Dziś reszta branży rolnej patrzy na nich z podziwem.