Rok temu resort rodziny proponował podniesienie minimalnej pensji z 1850 do 1920 zł. Rząd ostatecznie podbił stawkę do 2000 zł. Jak będzie w tym roku? Ministerstwo Rodziny proponuje wzrost do co najmniej 2100 zł. Związkowcy oczywiście chcą więcej, a pracodawcy mniej. Przy założeniach, że rząd znów podbije stawkę i ma zamiłowanie do okrągłych kwot, minimalna pensja od stycznia może wynieść 2200 zł.

Największym beneficjentem powinni być zatrudnieni. Wynagrodzenie, zwłaszcza w mniejszych miastach i miasteczkach, może wzrosnąć skokowo o 10 proc. Przy okazji o tyle zmniejszy się szara strefa, bo często niepisana umowa dot. wynagrodzeń zakłada „minimalne wynagrodzenie oficjalnie, reszta w gotówce nieoficjalnie".

To jednak ważne zagadnienie przede wszystkim dla przedsiębiorców. To ta grupa będzie bowiem zmuszona sfinansować koszt podniesienia minimalnego wynagrodzenia. A to kwota niebagatelna – szacunki mówią o 2 mld zł, przy założeniu, że pensje wzrosną o 100 zł. To nominalnie duże obciążenie, ale nie zabójcze dla firm.Przede wszystkim koniunktura gospodarcza takim decyzjom sprzyja – firmy wręcz śpią na gotówce, a jednocześnie nie palą się do inwestycji. Dość powiedzieć, że tylko w pierwszych trzech miesiącach tego roku (pomimo podniesienia rok temu minimalnego wynagrodzenia) średnie i duże przedsiębiorstwa zwiększyły zysk o niemal jedną piątą – do 30 mld zł. Poza tym mamy dobrą koniunkturę na rynku pracy: historycznie niską stopę bezrobocia i wzrost średniego wynagrodzenia o 4–5 proc. rocznie.

Dużą część tego, co wyłożą przedsiębiorcy, trafi do... budżetu państwa. Niektórzy ekonomiści twierdzą, że nawet połowa tej kwoty. Jak? Przez różnego typu daniny w postaci wyższych składek do ZUS czy wpływów z podatków. Pojawia się ryzyko wzrostu szarej strefy. Teoretycznie. Wobec dobrej koniunktury nie powinno się to zdarzyć.

I na koniec jeszcze jeden beneficjent: partia rządząca. Podniesienie minimalnej pensji dotyczy ponad 1,3 mln osób. Do tego dochodzą zleceniobiorcy i samozatrudnieni, którzy skorzystają na wzroście stawki godzinowej. To spora grupa potencjalnych wyborców. A najbliższe wybory już za rok.