Same firmy, w tym szczególnie spółki zachodnich korporacji, bardzo niechętnie ujawniają swoje dane finansowe, choćby przychody ze sprzedaży. Tłumaczą się wytycznymi z centrali, która narzuca im takie ograniczenia.

Najwyraźniej nawet wśród globalnych korporacji upowszechniło się stare rosyjskie przysłowie, chętnie powtarzane także w polskim biznesie: ciszej jedziesz, dalej dotrzesz. Jego przeciwwagą było z kolei polskie powiedzenie o łowieniu ryb w mętnej wodzie, sugerujące, że niejasne, mało przejrzyste sytuacje sprzyjają nieuczciwym zachowaniom. Zgadza się z tym najwyraźniej Komisja Europejska, która wdrożoną przed rokiem dyrektywą nałożyła na duże spółki publiczne oraz instytucje finansowe obowiązek raportowania poszerzonych informacji niefinansowych. Komisja uznała, że dla dobra gospodarki, w imię jej zrównoważonego rozwoju, warto, by firmy obok sprawozdań finansowych podawały więcej danych m.in o tym, jak inwestują, jak zarządzają ludźmi i jak oceniają swoje ryzyka.

W tym roku mamy więc prawdziwy wysyp informacji. Nie dość, że swoje raporty niefinansowe publikują duże spółki z GPW, to jeszcze Ministerstwo Finansów upubliczniło informacje podatkowe największych płatników CIT. Te ostatnie z miejsca zostały wykorzystane przez konkurencję, wytykającą dużym rywalom unikanie płacenia podatków, a więc nieuczciwą konkurencję.

Na razie zrobili to aptekarze, ale w dalszej kolejności na wypunktowanie konkurentów mogą się zdecydować też przedsiębiorcy z innych branż. Tak naprawdę jest to przytyk do fiskusa, bo to on powinien zadbać, aby unikanie płacenia podatków przestało się opłacać. Ma ku temu siły, środki i może więcej niż konkurencja składająca swoisty donos obywatelski. Ta w ten sposób chce zapewne skłonić konsumentów, by kupowali w mniejszych firmach płacących duże podatki.

Obawiam się jednak, że to nie zadziała. Raz, że większość z nas również stara się zapłacić fiskusowi jak najmniej, a dwa, że jeśli nawet publikacje obudzą w nas obywatelską postawę, to zniknie ona przy pierwszej promocji cenowej. Liczę natomiast na inny efekt, który też już widać. Firmy płacące małe podatki, wywołane do tablicy, zaczynają się tłumaczyć, ujawniać nieco więcej informacji o swojej działalności, o jej kosztach. Dzięki temu biznes w Polsce stanie się nieco bardziej przejrzysty, a mętnej wody będzie trochę mniej. Z czasem może rozpowszechni się nawet pozytywny snobizm – na chwalenie się wysokością płaconego CIT, który jako „Rzeczpospolita" staraliśmy się rozbudzić, publikując rankingi największych płatników podatków.