Po wielu latach, gdy sieci handlowe były w stanie wcisnąć nam wszystko bez większego wysiłku, przyszedł moment prawdziwej walki o konsumenta.

Przeciętny Polak był już na zagranicznych wakacjach, obejrzał kilka programów kulinarnych, a ponadto zarabia więcej. Domaga się więc lepszej obsługi i ciekawszej oferty za atrakcyjną cenę. To, w połączeniu z morderczą rywalizacją między detalistami, sprawia, że żywność znacząco nie zdrożeje w najbliższych miesiącach.

Jako pierwsze zmiany trendów konsumenckich zauważyły dyskonty. Utrzymując niską cenę – nadal bardzo ważną dla statystycznego mieszkańca naszego kraju – zaczęły uzupełniać ofertę o produkty luksusowe i niszowe. Idę o zakład, że wielu Polaków dowiedziało się, czym jest grecka feta czy włoska mozzarella, właśnie za sprawą Lidla czy Biedronki. Dyskonty dostrzegły również, że ceniąc sobie coraz bardziej wysoką jakość, wolimy kupić kilka zapakowanych plasterków szynki zamiast dużych ilości taniego produktu szynkopodobnego.

Nie musimy się obawiać, że nasze portfele znacznie odchudzi zaplanowany przez rząd PiS podatek od sieci handlowych. Nikt nie ma złudzeń, że detaliści odważą się na znaczące podwyżki cen. Nie należy się też spodziewać, że wezmą całą daninę na siebie. Wzrośnie natomiast jeszcze bardziej presja na przetwórców, którzy już teraz płacą za wojnę między sieciami handlowymi. Na co dzień nie zaprzątamy sobie tym głowy, kupując czekoladę czy napój w promocji. Zresztą dlaczego mielibyśmy to robić, skoro ich jakość nie budzi zastrzeżeń? Gorzej, gdy naciski, aby rezygnować z marż, będą ze strony sieci tak duże, że przetwórnie zaczną modyfikować receptury czy sięgać po tańsze zamienniki.

Na szczęście dla przetwórni równocześnie z pracami nad podatkiem od sieci Ministerstwo Rolnictwa przygotowuje regulacje, które mają ukrócić nieuczciwe praktyki detalistów. Ich medialnym symbolem stały się opłaty półkowe, ale w rzeczywistości jest ich dużo więcej. Gdybym jednak była producentem żywności, wstrzymałabym się na razie ze zbytnim entuzjazmem. O uregulowaniu wolnoamerykanki w relacjach handel–dostawcy mówi się od lat. Efektów wciąż nie widać.