Klasyczne napady na banki stają się bowiem reliktem minionej epoki, podobnie jak pryzmy banknotów w bankowych kasach i pliki gotówki w naszych portfelach. Ich miejsce zajęły elektroniczne karty, wypierane wraz z rozwojem mobilnej bankowości przez smartfony. Za kilka lat może wystarczy nam wszczepiony w nadgarstek mikroprocesor?

Konta i płatności online, do niedawna będąca ekscytującą nowinką dla fanów nowych technologii, dzisiaj są już na tyle popularne, że coraz bardziej realna staje się perspektywa odejścia od tradycyjnej gotówki. Systemy online, które swoim zasięgiem obejmują kolejne obszary działalności banków (w tym wnioski o kredyty hipoteczne), podważają sens istnienia tradycyjnych oddziałów. Te zresztą dzielą los małych sklepów. Jeszcze niedawno media ubolewały, że w centrach miast panoszą się placówki banków. Teraz i one znikają, a wraz z nimi tysiące etatów w bankowości, która staje się forpocztą zmian na rynku pracy. Według statystyk w ostatnich pięciu latach zatrudnienie w bankowości zmniejszyło się o ok. 8 tys. osób. Ta liczba nie pokazuje jednak w pełni rewolucji w sektorze, gdzie zmienia się profil pracownika. Ubywa pracy dla kasjerów i sprzedawców kredytów. Rośnie natomiast popyt na informatyków, specjalistów od bankowości elektronicznej, ryzyka, no i od bezpieczeństwa.

Bo wprawdzie rabusie wynoszący z banków worki z pieniędzmi to już historia albo film, ale na nasze oszczędności czyhają nie mniej, a może nawet bardziej, niebezpieczni przestępcy niż kiedyś. Nawet jeśli nie wyglądają groźnie, siedzą spokojnie przy komputerze, a zamiast pistoletu trzymają w ręku kawałek pizzy, to nie mniej skutecznie mogą wyczyścić nam konto (czasem przy naszej nieświadomej pomocy).