Dla przeżywającego kłopoty Opla zamknięcie nawet najnowocześniejszej fabryki gdzieś na obrzeżach Unii nie byłoby problemem, gdyby taka operacja przyniosła efekty ekonomiczne albo... polityczne. Przecież dla Fiata nie było problemem przeniesienie produkcji Pandy z nagradzanego za efektywność zakładu w Tychach do mającej fatalną opinię fabryki we Włoszech, w czym było więcej polityki niż biznesu. Nikt z rządu PO–PSL nie próbował rozmawiać z Włochami, tak jak nikt z obecnego nie pochylił się na poważnie nad konsekwencjami fuzji Opla z PSA. To fatalny błąd, bo jakoś przedstawiciele władz niemieckich czy brytyjskich zajęli się sprawą bardzo energicznie.

Tym razem mieliśmy szczęście, choć otwarta jest sprawa należącej do Opla fabryki silników w Tychach, o którą warto byłoby powalczyć. Tym bardziej że niespecjalnie udawało nam się w ostatnich latach przyciągać nowych inwestorów z tej branży. Trzeba rozmawiać z tymi, którzy już u nas są. Opowiadając o konieczności reindustrializacji kraju, nie zapominajmy, że w globalnej gospodarce relokacja produkcji jest prostsza, niż się wydaje.