Studiowałem w mieście, w którym mieszkałem, ale dla wielu moich znajomych spoza Warszawy znalezienie odpowiedniego lokum na czas edukacji było prawdziwym utrapieniem.

Liczne grono żaków rezydowało na osiedlu Przyjaźń na Bemowie – czyli w drewnianych domach postawionych dla... budowniczych Pałacu Kultury i Nauki. Kilkuosobowe pokoje, łazienki i toalety w części wspólnej... Kto miał prawdziwe szczęście, dostawał przydział do trzech pobliskich nowoczesnych, ale kameralnych akademików.

Od moich czasów studenckich upłynęło lat naście, a wciąż nie ma w Polsce prężnie rozwiniętego sektora akademików. Statystyki są słabe – w publicznych i prywatnych placówkach na miejsce może liczyć zaledwie co dziesiąty student.

Pocieszające jest to, że eksperci spodziewają się rosnącej aktywności inwestorów na tym polu. Wydaje się, że to inwestycyjny samograj – poza rodzimymi żakami na polskich uczelniach studiuje liczne grono obcokrajowców. Z popytem na akademiki kłopotu nie ma – pora zadbać o podaż. ©?