I nie ma w nich żadnej przesady. Największa na świecie giełda nowojorska, będąca globalnym drogowskazem dla inwestorów, bije rekord za rekordem. Giełda niemiecka wróciła do formy i zbliża się do rekordu wszech czasów. Indeksy w Warszawie również nabrały wigoru, nadrabiając stracony w ubiegłym roku dystans – od grudnia urosły już ok. 15 proc., co licząc w prosty sposób, odpowiada pięcioletniej inwestycji w obligacje czy lokatę bankową.
Pojawia się pytanie, skąd taki optymizm. Odpowiedź? Okładka „Rzeczpospolitej" z połowy grudnia, na której prezes GPW w Warszawie Małgorzata Zaleska mówi: „Giełda wyprzedza wydarzenia w gospodarce". Globalnie patrząc, w USA pomysły nowego prezydenta, choć kontrowersyjne, powinny wspierać tamtejszą gospodarkę. Takie są prognozy. W strefie euro dane makroekonomiczne pokazują, że tempo wzrostu w ostatnich miesiącach jest najszybsze od pięciu lat. Podobnie jest w Polsce. Wzrost z przytupem widać już w statystykach za grudzień. Najbliższe kwartały mają należeć do wicepremiera Mateusza Morawieckiego, odpowiadającego za rozwój gospodarczy w kraju.
A jaka jest opowieść z naszej giełdy? W ubiegłym roku kłody pod hossę rzucali politycy. Podawana w wątpliwość była rola inwestorów zagranicznych. Niepewność wzmagały dyskusja frankowa, podatek bankowy, demontaż OFE czy Ministerstwo Energetyki, które w nieładny sposób próbowało zasilić państwowy budżet kosztem mniejszościowych akcjonariuszy, podnosząc kapitał w kontrolowanych spółkach publicznych (od tej czynności spółka płaciła podatek, zamiast uczciwie wypłacać dywidendy, szczęśliwie psucie giełdy skończyło się na jednym emitencie).
Kto więc kupuje akcje naszych firm? Pieniądze płyną z zagranicy. Dlaczego? Amplituda politycznych emocji opada, a wskaźniki ekonomiczne zachęcają do aktywności. Pojawiła się inflacja. I to od razu wysoka. Drożeją więc surowce. Wśród lokomotyw wzrostu są spółki surowcowe (KGHM, Jastrzębska Spółka Węglowa).
Kapitał na rynek akcji płynie też z naszych kieszeni. W towarzystwach funduszy inwestycyjnych coraz głośniej mówi się, że Polacy szukają bardziej rentownych inwestycji (w ujęciu realnym lokaty stały się nierentowne). Przerzucają więc pieniądze z lokat i bezpiecznych funduszy w stronę akcyjnych.