Andrzej Stec: Na naszej giełdzie pachnie szaloną hossą

Euforia zakupów. Wilczy apetyt na ryzyko. Globalna hossa... To nie są tytuły artykułów prasowych, lecz porannych komentarzy największych krajowych biur maklerskich.

Aktualizacja: 26.01.2017 20:08 Publikacja: 26.01.2017 19:52

Andrzej Stec: Na naszej giełdzie pachnie szaloną hossą

Foto: Archiwum

I nie ma w nich żadnej przesady. Największa na świecie giełda nowojorska, będąca globalnym drogowskazem dla inwestorów, bije rekord za rekordem. Giełda niemiecka wróciła do formy i zbliża się do rekordu wszech czasów. Indeksy w Warszawie również nabrały wigoru, nadrabiając stracony w ubiegłym roku dystans – od grudnia urosły już ok. 15 proc., co licząc w prosty sposób, odpowiada pięcioletniej inwestycji w obligacje czy lokatę bankową.

Pojawia się pytanie, skąd taki optymizm. Odpowiedź? Okładka „Rzeczpospolitej" z połowy grudnia, na której prezes GPW w Warszawie Małgorzata Zaleska mówi: „Giełda wyprzedza wydarzenia w gospodarce". Globalnie patrząc, w USA pomysły nowego prezydenta, choć kontrowersyjne, powinny wspierać tamtejszą gospodarkę. Takie są prognozy. W strefie euro dane makroekonomiczne pokazują, że tempo wzrostu w ostatnich miesiącach jest najszybsze od pięciu lat. Podobnie jest w Polsce. Wzrost z przytupem widać już w statystykach za grudzień. Najbliższe kwartały mają należeć do wicepremiera Mateusza Morawieckiego, odpowiadającego za rozwój gospodarczy w kraju.

A jaka jest opowieść z naszej giełdy? W ubiegłym roku kłody pod hossę rzucali politycy. Podawana w wątpliwość była rola inwestorów zagranicznych. Niepewność wzmagały dyskusja frankowa, podatek bankowy, demontaż OFE czy Ministerstwo Energetyki, które w nieładny sposób próbowało zasilić państwowy budżet kosztem mniejszościowych akcjonariuszy, podnosząc kapitał w kontrolowanych spółkach publicznych (od tej czynności spółka płaciła podatek, zamiast uczciwie wypłacać dywidendy, szczęśliwie psucie giełdy skończyło się na jednym emitencie).

Kto więc kupuje akcje naszych firm? Pieniądze płyną z zagranicy. Dlaczego? Amplituda politycznych emocji opada, a wskaźniki ekonomiczne zachęcają do aktywności. Pojawiła się inflacja. I to od razu wysoka. Drożeją więc surowce. Wśród lokomotyw wzrostu są spółki surowcowe (KGHM, Jastrzębska Spółka Węglowa).

Kapitał na rynek akcji płynie też z naszych kieszeni. W towarzystwach funduszy inwestycyjnych coraz głośniej mówi się, że Polacy szukają bardziej rentownych inwestycji (w ujęciu realnym lokaty stały się nierentowne). Przerzucają więc pieniądze z lokat i bezpiecznych funduszy w stronę akcyjnych.

Słowem, hossa. Ile potrwa? To trudne pytanie. Nastawienie inwestorów jest „bycze". Inflacja i rosnące za jakąś chwilę stopy procentowe (w Polsce, ale i na Zachodzie) z reguły sprzyjają inwestycjom w akcje i zdrowemu wzrostowi gospodarczemu (poprawiają się wyniki spółek, rosną przychody i zyski).

Warto jednak ostudzić hurraoptymizm. Pamiętam, że początek roku na warszawskiej giełdzie w ostatnich czterech latach zawsze był obiecujący, a wśród maklerów przeważali optymiści. Kiełkowała wiara w hossę. Finał był taki, że po kilku miesiącach nadzieja pryskała jak bańka mydlana, a rodzimy parkiet zostawał daleko w tyle za innymi rynkami. Powody nagłe i niespodziewane: wojna na Ukrainie, demontaż OFE, wybory parlamentarne i zmiana rządzących, „radosne" pomysły na rozwiązanie problemu frankowego, podatek bankowy czy energetyczne zakusy na podatek.

Do pięciu razy sztuka? Trzymajmy kciuki, aby rządzący nie majstrowali przy giełdzie i nie zepsuli immanentnej energii drzemiącej w naszej gospodarce i na rynku finansowym. A zagranicę niech omija „czarny łabędź", który w jednej chwili burzy globalny spokój.

I nie ma w nich żadnej przesady. Największa na świecie giełda nowojorska, będąca globalnym drogowskazem dla inwestorów, bije rekord za rekordem. Giełda niemiecka wróciła do formy i zbliża się do rekordu wszech czasów. Indeksy w Warszawie również nabrały wigoru, nadrabiając stracony w ubiegłym roku dystans – od grudnia urosły już ok. 15 proc., co licząc w prosty sposób, odpowiada pięcioletniej inwestycji w obligacje czy lokatę bankową.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację