Owszem, biznesowi amerykańskiemu teoretycznie może być lepiej dzięki realizacji protekcjonistycznych zapowiedzi nowego prezydenta, choć Trump zdaje się zapominać, że amerykańskie korporacje w większości swej są de facto korporacjami międzynarodowymi i kroki podjęte w celu ochrony firm z USA mogą się spotkać z odpowiedzią ze strony innych państw.

Na ile skuteczną? Trudno stwierdzić, na razie widać, że tzw. reszta świata obawia się gospodarczych pomysłów Trumpa. Skutek jest taki, że podczas ostatniego forum w Davos, ku delikatnemu osłupieniu obserwatorów, czołowym obrońcą wolnego handlu i człowiekiem, który atakował wszelki protekcjonizm, był prezydent Chin. Tych Chin, które ze Stanami są niesłychanie blisko powiązane.

To wszystko sprowadza się do uczucia głębokiej niepewności. Tuż po amerykańskich wyborach czuć było westchnienie ulgi, związane z nadziejami na nadanie przez Trumpa odpowiedniego tempa gospodarce USA i podwyżki stóp procentowych. Teraz te nadzieje się rozwiały, zastąpione przez niepewność. Świat nie ma pojęcia, czego się spodziewać po nowym amerykańskim prezydencie. Czeka nas zatem huśtawka nastrojów, wsłuchiwanie się w każde słowo i sformułowanie Donalda Trumpa. Tyle że jego prawdziwe czyny mogą się różnić od słów i deklaracji w sposób niespotykany nigdy wcześniej.