Standard deweloperski to lokal, który trzeba sobie samemu wykończyć. Firmom przez lata nie zależało na oferowaniu mieszkań pod klucz, bo to więcej i zachodu, i odpowiedzialności, a zysk z tego niewielki w porównaniu z marżą ze sprzedaży gołych ścian i podłogi. Rynek się jednak zmienił.

W ostatnich latach wraz z rekordowo niskimi stopami procentowymi pojawił się nowy rodzaj klientów – kupujących lokale pod wynajem. Tacy nabywcy chcą dysponować produktami, które można szybko rzucić na rynek, by zaczęły dawać zwrot, a nie brnąć w kompletowanie wyposażenia i użeranie się z ekipami remontowymi – o ile w ogóle dziś można je szybko zatrudnić. Deweloperzy zostali zmuszeni do wyraźnego zwiększenia oferty pakietów wykończeniowych. Część firm zajmuje się tym samodzielnie, część nadal nie jest zainteresowana braniem sobie na głowę dodatkowych, kłopotliwych i niespecjalnie dochodowych obowiązków, i stawia na współpracę z wyspecjalizowanymi w tej kwestii podmiotami.

Deweloperzy raportują, że udział wykończonych lokali w sprzedaży ogółem to kilka, kilkanaście procent. Ewenementem jest Atal, ogólnopolska firma, która 51 proc. lokali sprzedaje w standardzie pod klucz. Taka polityka została wprowadzona w 2011 r., kiedy po kryzysie trzeba było znaleźć sposób na zainteresowanie klientów swoją ofertą. W przypadku Dom Development, prekursora sprzedaży wykończonych mieszkań, udział w 2016 r. wynosił 30 proc.

Wykończenie to zazwyczaj kwestie podstawowe: wyposażenie łazienki, drzwi, podłogi, malowanie ścian. Niedawno Murapol – jeden z większych deweloperów – odgrażał się wprowadzeniem zupełnie nowej jakości: w pakiecie standardowym wyposażenie w zestaw mebli kuchennych, sprzęt AGD, a także kompletne zestawy mebli – jak kanapy czy krzesła.