W Islandii byłam sześć razy i nie były to wypady kilkudniowe. W dwa tygodnie przeszłam z plecakiem z południa na północ bezludne Wnętrze pełne lodowców, wulkanów, wezbranych rzek i pól bulgoczących błot i gejzerów (geysir - to słowo z języka islandzkiego, które weszło do większości języków świata). Przez miesiąc wędrowałam wzdłuż wybrzeża, a rowerem zjeździłam Fiordy Zachodnie.
Krajobraz islandzkiego Wnętrza jest tak obcy, że amerykańscy astronauci trenowali tam przed lotem na Księżyc. I tak urodziwy, niezwykły i fascynujący, że kto raz nocował przy lodowcu, kąpał się w gorących źródłach, słuchał nawoływania bernikli na wietrze i podziwiał bulgoczące pola w kolorach tęczy, ten będzie tam wracał i wracał.
To kraina bez drzew, bez burz, ale z tęczami co kilka godzin, z ulewnymi deszczami i huraganowym wiatrem, z zorzami polarnymi i dniami bez początku i końca. Z zimą, która przychodzi do Wnętrza we wrześniu. Polak z Elbląga, którego poznałam w wioseczce na Fiordach Zachodnich - najmniej zaludnionej części kraju, powiedział mi, że Islandia jest „zbyt piękna, by ją drzewami zasłaniać". Dlatego kupił we wsi jeden z domów ocalały po zejściu lawiny, wyremontował i sprowadził rodzinę. W każde wakacje podróżują po Islandii.
Ja też omal domu nie kupiłam, w 2009 r., kiedy upadały trzy banki kraju i zadłużeni ludzie wyprzedawali wszystko za bezcen. Był to dom w mikroskopijnej (20 mieszkańców) wiosce Fiordów Zachodnich, przeglądający się w Atlantyku, bogato wyposażony i w cenie równej 250 tysiącom polskich złotych. Dlatego w nim nie mieszkam? Bo nie znalazłam odpowiedzi na pytanie - z czego dom i siebie utrzymać. Islandia to bowiem jedno z najdroższych do życia miejsc.
Pomimo to, właśnie Polacy stanowili do kryzysu 2009 r. największą mniejszość (ok. 10 tys.) na tym liczącym 330 tys. obywateli wyspiarskim końcu Europy. Moi rodacy szybko się w tym kraju adoptowali; uczyli islandzkiego (to język wikingów, dlatego do dziś Islandczyk potrafi czytać wczesnośredniowieczne sagi), wżeniali w islandzkie rodziny i prowadzili udane biznesy.