Z dymkiem głupoty

Nie palę. Jestem za zakazem palenia w miejscach publicznych – także przy drzwiach wejściowych biurowców, przy których trzeba nabierać powietrza w płuca, żeby się jakoś przedrzeć przez smród wydalany przez stojących tam palaczy.

Aktualizacja: 03.01.2017 21:15 Publikacja: 03.01.2017 21:08

Z dymkiem głupoty

Foto: Archiwum

Ale jeśli chcą palić w zaciszu domowym czy na zamkniętej imprezie, to niech palą. Bo palić będą. Nawet jak kowboja na koniu zastąpią na paczkach papierosów zdjęcia płuc zaatakowanych przez raka.

Dlatego szczytem hipokryzji ze strony państwa jest zakaz informowania ich o tym, że mogą palić coś mniej szkodliwego. Bo jak się okazuje, branża tytoniowa jest dość „innowacyjna". Oczywiście z chciwości wymyśla różne „wynalazki", które mają dla niej przede wszystkim tę zaletę, że są droższe, co korzystnie wpływa na jej przychody.

Jeśli jednak prawdą jest – czego nie wiem, bo się nie znam – że te „wynalazki" emitują mniej syfu, który pochłaniają palący, to państwo, zakazując informowania ich o tym, będzie odpowiedzialne za większą zachorowalność i za większe wydatki na ich leczenie, gdy już zachorują – także z moich pieniędzy. Bo przecież płacę wyższe składki zdrowotne od nich, a nie palę. Pomysł, żeby na ochronę zdrowia przeznaczać środki z budżetu, także z wpływów z akcyzy płaconej przez palaczy, jakoś nie może się przebić. Łatwiej niż nowy system podatkowy wprowadzić głupie ograniczenia.

Niektórzy palić będą, nawet jak im państwo tego całkowicie zakaże, czego przecież nie zrobi, bo musi mieć na 500+, a akcyza z tytoniu i papierosów to ważna pozycja dochodów budżetowych. No, chyba że mafii uda się przekupić polityków, by taki zakaz wprowadzili. Skorzysta na tym tylko mafia – podobnie jak na prohibicji czy na walce z narkotykami. Jasno to wynika ze wstydliwie skrywanego raportu Globalnej Komisji do spraw Polityki Narkotykowej z czerwca 2011 r., w którym możemy przeczytać, że „wojna z narkotykami nie ograniczyła spożycia narkotyków, kosztowała miliony, nakarmiła bandytów i uśmierciła tysiące ludzi".

Jeśli więc nie mamy zamiaru ulegać mafii i wprowadzać prohibicji, pamiętajmy, że koncerny tytoniowe przeniosły w latach 90. biznes do Polski, bo miały w tym interes. Dziś stoją przed koniecznością zmiany modelu biznesu – i wybiorą te miejsca na jego robienie, gdzie będą miały interes. Coś mi się wydaje, że lepiej by palacze palili wyroby produkowane w Polsce niż w Chinach.

Autor jest profesorem Uczelni Łazarskiego i adwokatem

Ale jeśli chcą palić w zaciszu domowym czy na zamkniętej imprezie, to niech palą. Bo palić będą. Nawet jak kowboja na koniu zastąpią na paczkach papierosów zdjęcia płuc zaatakowanych przez raka.

Dlatego szczytem hipokryzji ze strony państwa jest zakaz informowania ich o tym, że mogą palić coś mniej szkodliwego. Bo jak się okazuje, branża tytoniowa jest dość „innowacyjna". Oczywiście z chciwości wymyśla różne „wynalazki", które mają dla niej przede wszystkim tę zaletę, że są droższe, co korzystnie wpływa na jej przychody.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację