Narastająca od kilkunastu miesięcy rywalizacja pomiędzy przewoźnikami powodowała, że po Europie można było latać naprawdę tanio. Ceny biletów nie rosły, nawet kiedy drożała ropa naftowa, a z nią paliwo lotnicze. Linie tradycyjne coraz częściej naśladowały ofertę, a także ceny przewoźników niskokosztowych. Cieszyli się pasażerowie, którzy latali coraz taniej.

Powodów do radości będą mieli mniej. Air Berlin wykona ostatni lot najpóźniej 28 października, ale już w tej chwili mocno redukuje siatkę. 16 października Włosi zdecydują, jakim inwestorom zostanie sprzedana Alitalia. Na razie wiadomo, że o część jej samolotów i slotów (działek czasowych startów i lądowań) ubiegają się brytyjskie: niskokosztowy easyJet oraz British Airways, które tym samym zapewni sobie certyfikat europejski umożliwiający operowanie z unijnych lotnisk po brexicie.
Alitalia, ale przede wszystkim Air Berlin i Monarch, umożliwiały w ostatnich latach zakup bardzo tanich przelotów. Monarch wyspecjalizował się w lotach z Wlk. Brytanii na południe – do Grecji, Hiszpanii, na Baleary i Wyspy Kanaryjskie. Takie same rejsy oferował z przesiadkami w Berlinie i Duesseldorfie Air Berlin, który miał jeszcze bogatszą ofertę, bo latał także na trasach długodystansowych. Jeszcze ostatniego lata można było kupić bilet z Warszawy do Miami za niewiele ponad 1,5 tys. zł, na Majorkę można było polecieć z Warszawy za 130 zł. Takich biletów na tych kierunkach już nie będzie, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę obecne kłopoty Ryanaira, który odstawia kolejne samoloty i ustępuje miejsca droższej konkurencji. I mało jest prawdopodobne, by po wyjściu z obecnych turbulencji była w stanie oferować tak dużo biletów po obecnych cenach. Prezes linii Michael O'Leary zapowiedział już, że przyjmie do pracy nowe załogi, a to oznacza wzrost kosztów.
Samoloty na europejskich trasach są coraz częściej wypełnione do ostatniego miejsca, a zjawisko nadwyżek rezerwacji (overbookingu), tak denerwujące pasażerów, jest na porządku dziennymi. Warto wtedy pamiętać o prawach przysługujących pasażerom, dla których zabrakło miejsca w samolocie i przysługującym im odszkodowaniu. Najniższe wynosi 250 euro, najwyższe 600 euro.