Urzędy lotnictwa cywilnego z Włoch i krajów Skandynawii domagają się od Moskwy wyjaśnień w sprawie modernizacji systemu wykorzystania tras przelotowych nad Syberią. W 2011 r. Rosja i UE podpisały porozumienie, zgodnie z którym Rosja zobowiązała się do zreformowania tzw. royalty – systemu opłat, które zagraniczne linie wnoszą do Aerofłotu za przeloty nad Syberią. Rosja miała wprowadzić reformy do końca 2014 r., ale do dziś tego nie zrobiła.

System funkcjonuje od lat 70. Moskwa nigdy nie podpisała konwencji chicagowskiej o tranzycie przy międzynarodowych przewozach i według swojego uznania pobiera opłaty za przeloty. Przewoźnicy latają nad Syberią, bo oszczędzają cztery–pięć godzin lotu i ok. 80 tys. dol. Korzystają z syberyjskich korytarzy 350–450 razy w roku. Pieniądze z opłat trafiają do kasy Aerofłotu, ale ile ich jest, narodowy przewoźnik nie podaje. Według różnych eksperckich ocen wielkość wpłat rosła od 20–30 mln dol. w latach 70. do 200–500 mln dol. obecnie.

Zgodnie z porozumieniem opłaty mają być wyliczone na podstawie prawdziwych kosztów, mają być przejrzyste oraz nie dyskryminować zagranicznych linii lotniczych. Borys Rybak, szef portal Infomost, zwraca uwagę, że nie ma szans, by Moskwa realizowała porozumienie z 2011 r. Aerofłot bowiem nie dopnie budżetu bez royalty. Przewoźnik musi utrzymywać wiele deficytowych linii wewnątrz Rosji, a kryzys dodatkowo znacznie zmniejszył liczbę pasażerów.