Organizatorzy Berlinale lubią polskie kino. W ubiegłym roku z nagrodą za scenariusz „Zjednoczonych stanów miłości" wyjechał stąd Tomasz Wasilewski, dwa lata temu Srebrnego Niedźwiedzia za reżyserię „Body/Ciało" dostała Małgorzata Szumowska. Teraz w konkursie głównym festiwalu znalazł się „Pokot" Agnieszki Holland.
Ten film nie poddaje się łatwym ocenom i szablonowym formułkom. Pod względem stylistycznym to kino dla Agnieszki Holland nietypowe. Reżyserka, która zazwyczaj opowiada klarownie i czysto, tym razem pozwoliła sobie na zrobienie gatunkowej hybrydy filmowej.
Ekologiczny thriller?
– Nawet w czasie rozmów z potencjalnymi inwestorami trudno nam było określić, co chcemy zrobić – opowiadała w niedzielę na konferencji prasowej w Berlinie Agnieszka Holland. – Dramat psychologiczny, komedię, kryminał, bajkę? Mówiłam, że jest to anarchistyczno-ekologiczno-feministyczny thriller z elementami czarnej komedii. Postanowiłam poeksperymentować i to w całkiem zaawansowanym wieku. To nie jest młodzieńcza bezczelność. Było w tym dużo lęku.
Jeśli ktoś potraktuje „Pokot" jak „thriller ekologiczny", zawiedzie się. Ale jeśli będzie chciał zagłębić się w tę opowieść – dostrzeże jej rozmaite wymiary, jej gorycz i niesztampowość. Smutną diagnozę dzisiejszego świata.