Zdjęcia satelitarne są już od kilku lat wykorzystywane w poszukiwaniu wraków, ale jak dotąd sposób ten nie przyniósł spodziewanych rezultatów. Okazało się, że aparatura pomiarowa i przyrządy optyczne umieszczane w satelitach, dostarczające obrazy o bardzo wysokiej rozdzielczości, mimo wszystko nie są w stanie wykrywać obiektów leżących głębiej niż 15 metrów pod powierzchnią. Poszukiwania ogranicza także w wielu miejscach mała przezroczystość wody, szczególnie przy ujściach wielkich rzek niosących muł i piasek.

Naukowcy z Institut Royal des Sciences Naturelles de Belgique opracowali nową metodę, którą opisali w artykule zamieszczonym przez „Journal of Archaeological Science". Praktycznie jest ona niezależna od stopnia przezroczystości wody i od jej głębokości.

Poczynając od końca XIX wieku (skończyła się wtedy epoka żaglowców o drewnianych kadłubach), zdecydowana większość wraków to jednostki zawierające bardzo dużo żelaza oraz innych metali. Korodując, emitują one do wody cząsteczki, tlenki metali i innych pierwiastków, które jest w stanie wykrywać satelita Landsat-8 wystrzelony 11 lutego 2013 roku. Misja Landsat 8 jest realizowana wspólnie przez NASA i United States Geological Survey. Jej zadaniem jest uzyskiwanie obrazów Ziemi w zakresie światła widzialnego oraz bliskiej i średniej podczerwieni. Dane z sondy są wykorzystywane między innymi w rolnictwie, nauce i do celów rządowych, pozwalają na śledzenie skutków klęsk żywiołowych takich jak pożary i powodzie. Landsat-8 porusza się po orbicie biegunowej na wysokości 705 km.

Analizując dostarczane przez niego dane pod kątem obecności w wodzie cząsteczek, jakie mogą pochodzić ze skorodowanych wraków, badacze odkryli koło belgijskiego portu Zeebrugge na Morzu Północnym cztery wraki. – Metoda ucieszy oczywiście archeologów, ale największą korzyść przyniesie w poszukiwaniach wraków z czasów I i II wojny światowej, zawierających dużo substancji toksycznych, niepodlegających biodegradacji. Ponad 70 proc. wraków w wodach europejskich to właśnie takie jednostki z czasów ostatnich dwóch wojen światowych. W północnym Atlantyku spoczywa 25 proc. potencjalnie najbardziej niebezpiecznych wraków na świecie, zawierają 38 proc. paliwa, mazutu, smarów uwięzionych w ładowniach. Ponieważ niszczy je korozja, grozi to tym, że do wody dostaną się ogromne ilości szkodliwych substancji – wyjaśnia dr Matthias Baeye.

Wraki są bombami z opóźnionym zapłonem. Korozja niszczy ich kadłuby w tempie 0,01 cm rocznie. Wraki z czasu I wojny przebywają pod wodą już sto lat, grubość ich kadłubów czy ścianek ładowni przypomina w tej chwili papier, lada chwila zacznie się seria katastrof ekologicznych, będą eksplodowały dziesiątki tysięcy ton amunicji, ogromne pociski do dział, torpedy, bomby głębinowe.