Czy kluczem do kina nie jest pokazanie bohatera w kryzysie? – pyta Pablo Larraín, autor filmów „Jackie” o Jacqueline Kennedy Onasis, „Spencer” o księżnej Dianie, „Neruda” o Pablu Nerudzie. I to pytanie staje się często kluczem do współczesnych filmowych portretów.
Kiedy w 1983 roku osiem oscarowych statuetek dostał „Gandhi” Richarda Attenborough, nawet w Hollywood żartowano: „Bo tytułowy bohater jest dokładnie taki, jakim chciałby się widzieć każdy członek Amerykańskiej Akademii Filmowej: szczupły, opalony i moralny”. W tym roku z siedmioma Oscarami wyszli z hollywoodzkiego Dolby Theatre twórcy „Oppenheimera” – filmu o dramacie naukowca, który skonstruował bombę atomową i przeżył tragedię, gdy zrozumiał, że przywódcom świata dał do ręki broń mogącą unicestwić ludzkość. Teraz zaś frekwencyjne sukcesy odnosi na świecie „Back to Black. Historia Amy Winehouse”. Film Sam Taylor-Johnson w ciągu pierwszych trzech dni wyświetlania w Wielkiej Brytanii zyskał lepszy wynik weekendu niż przeboje w stylu „Civil War”, „Kung Fu Panda 4” czy „Godzilla i Kong: Nowe Imperium”.