Polska i Izrael są strategicznymi sojusznikami w starciu cywilizacji. Dzielą wspólną historię, wspólne cierpienie, ale różną pamięć, co nie powinno przeszkadzać w geopolitycznym sojuszu z rzeczywistymi zagrożeniami współczesnego świata.
Bardzo źle się stało, że ostatnie tygodnie osłabiły relacje budowane z mozołem przez dziesięciolecia. Zapewne nowelizacja ustawy o IPN mogła być poprzedzona intensywną akcją informacyjną skierowaną do społeczności międzynarodowej, która tłumaczyłaby w sposób zrozumiały intencje ustawodawcy. Samo prawo mogło zostać uchwalone bez niepotrzebnych emocji i konfliktów. Rządowi politycy powinni być przygotowani na każdą ewentualność, dysponując wachlarzem odpowiednich narzędzi rozwiewających wątpliwości, zwalczających fake newsy, aby nie wyglądać na zdziwionych i nerwowo reagujących na kryzys.
Siła Izraela
Izrael jest atomowym mocarstwem regionalnym i jednym z najważniejszych sojuszników Stanów Zjednoczonych, zręcznie wykorzystującym poparcie globalnego hegemona. Jako naród żyją w stanie nieustannego zagrożenia egzystencjalnego, otoczeni przez wrogo nastawionych 350 mln arabskich sąsiadów, a szerzej – 1,5 mld muzułmanów świata islamskiego.
Nic więc dziwnego, że taka rzeczywistość wymaga niezwykle zręcznej dyplomacji, błyskawicznego reagowania na zagrożenia czy realizowania własnej, agresywnej polityki. Nie może także dziwić alergiczna reakcja na jakąkolwiek próbę wkładania kija w szprychy interesów tego kraju.
Izrael ma swoje korzenie w pionierskim kolonializmie, osadnictwie opartym na tworzeniu komunistycznych osad – kibuców. To syjoniści – pochodzący głównie z Europy Wschodniej, różnej maści marksiści i socjaliści – byli pierwszymi kolonialistami Palestyny i praktycznymi budowniczymi nowego państwa.