Rzeczpospolita: Przywódcy NATO podjęli decyzję o wysłaniu po jednym batalionie na Litwę, Łotwę i do Estonii. To wystarczy, aby Władimir Putin darował krajom bałtyckim, zrezygnował z ich zajęcia?
Dalia Grybauskaite: Tu nie chodzi o zapewnienie pełnego bezpieczeństwa poprzez przewagę wojskową, lecz o zaufanie między sojusznikami i odstraszanie potencjalnego wroga. Porozumienie, które osiągnęliśmy na szczycie NATO, daje krajom bałtyckim i Polsce, naszemu regionowi, poczucie pewności. Wiemy teraz, że w razie konwencjonalnej wojny zostaną uruchomione plany przyjścia nam z pomocą, zostanie uruchomiona zupełnie innej skali interwencja, niż wspomniane natowskie bataliony. Taka właśnie perspektywa odstraszy agresora. Co ważne, przeszło połowa krajów sojuszu weźmie udział w tworzeniu brygady, na którą złożą się cztery bataliony stacjonujące w naszym regionie. Będzie tu także każdego roku przeprowadzanych 170 ćwiczeń, do nowej sytuacji zostaną dostosowane plany obronne sojuszu. To wszystko daje nam poczucie wielkiego zaufania.