Quebec nie chce podzielić losu Luizjany. Mieszkańcy walczą o swój język

Separatystyczna Partia Quebecka idzie po władzę, bo wyborcy boją się zaniku tożsamości francuskojęzycznej prowincji w anglosaskim morzu.

Publikacja: 15.02.2024 03:00

– Niech żyje wolny Quebec! – apel generała de Gaulle’a w Montrealu w 1967 r. uzmysłowił światu odręb

– Niech żyje wolny Quebec! – apel generała de Gaulle’a w Montrealu w 1967 r. uzmysłowił światu odrębność Quebecu. Na zdj. budynek parlamentu prowincji w stylu Drugiego Cesarstwa w mieście Quebec

Foto: adobestock

François Legault był przekonany, że znalazł formułę, która pozwoli na trwałe współżycie francusko- i angielskojęzycznych mieszkańców Kanady. Utworzona przez niego w 2011 r. Koalicja Przyszłość Quebecu (CAQ) wygrała ostatnie wybory do parlamentu prowincji w październiku 2022 r., proponując twardy, quebecki nacjonalizm, ale w ramach kanadyjskiego państwa.

Jako premier największej pod względem powierzchni (1,5 mln km kwadratowych, trzy razy tyle co Francja) i drugiej po Ontario (8 mln mieszkańców), gdy idzie o ludność prowincji kraju, przeforsował ustawę, która wprowadza daleko idącą ochronę języka francuskiego w Quebecu.

Czytaj więcej

Jagoda Ratajczak. Dwujęzyczny, czyli jaki?

Zakłada ona, że nowi imigranci muszą już po sześciu miesiącach od przyjazdu na tyle władać językiem Woltera, że wszelkie ich kontakty z urzędami mają się odbywać właśnie tą drogą. To także po francusku są od tej pory zobowiązane operować wszystkie firmy, które zatrudniają więcej niż 25 pracowników.

Quebec – Katalonia Ameryki

To wystarczyło, aby zmarginalizować w ostatnich wyborach Partię Quebecką. Utworzone w 1968 r. przez dziennikarza Rene Leveque’a ugrupowanie, które w latach 1976–2022 pięciokrotnie wygrywało wybory parlamentarne i dwukrotnie (w 1980 i 1995) organizowało referenda niepodległościowe, tym razem musiało się zadowolić marnymi 14 proc. głosów. A Koalicja Przyszłość Quebecu przejęła aż 90 ze 125 mandatów w parlamencie prowincji.

Jednak półtora roku później sondaże są już zupełnie inne. Otwierają je separatyści z PQ z 31 proc., podczas gdy ugrupowanie Legaulta musi się zadowolić 26 proc. Jednocześnie szybko rośnie poparcie dla idei niepodległości: z sondażu dla Pallas Data przeprowadzonego pod koniec stycznia wynika, że wyjścia z Kanady chce już 41 proc. pytanych, podczas gdy 48 proc. jest temu przeciwnych.

Różnica zmalała więc do 7 pkt proc. i jest porównywalna z nastrojami, jakie dziś panują w Katalonii. Lider Partii Quebeckiej Paul St-Pierre Plamondon zapowiada, że jeśli zostanie premierem prowincji, doprowadzi w tej samej kadencji do rozpisania kolejnego, trzeciego już w historii Quebecu referendum niepodległościowego. Wybory parlamentarne muszą się odbyć najpóźniej w październiku 2026 r.

Co się stało? Dla separatystów szczególną traumą okazały się wyniki referendum z 1995 r., w którym przegrali zaledwie 54 tys. głosów (zdobyli ich 49,42 proc.). Od tego czasu sprawa niepodległości prowincji zyskiwała jednak coraz mniejsze poparcie. W wyborach w 2018 i 2022 niegłosujący nawet nie wskazywali jej jako jednego z ważnych tematów, które ich zaprzątają.

41 proc.

ankietowanych

chce wyjścia z Kanady

Dla wielu szokiem okazała się jednak polityka migracyjna prowadzona w ostatnich latach na poziomie federalnym przez premiera Justine’a Trudeau. Tylko w 2023 r. za sprawą przyjezdnych ludność kraju wzrosła o milion mieszkańców (2,7 proc.), przekraczając 40 mln. Żaden z wysokorozwiniętych krajów zachodnich nie notuje tak szybkiego wzrostu ludności.

Przytłaczająca większość imigrantów osiedla się jednak w innych niż Quebec prowincjach, przede wszystkim Ontario i największym mieście Kolumbii Brytyjskiej, Vancouver. O ile jeszcze w latach 50. XX wieku Quebec stanowił prawie 30 proc. ludności Kanady, o tyle dziś jest to już tylko jedna piąta. To powoduje, że maleją też wpływy prowincji w Ottawie.

Ale problem jest jeszcze szerszy. Francuskojęzyczni mieszkańcy Quebecu, którzy stanowią 91 proc. ludności prowincji, czują się oblężeni nie tylko przez anglojęzycznych mieszkańców Kanady, lecz także Amerykanów z USA. To łącznie już blisko 400 mln osób, 50 razy tyle, ile jest mieszkańców Quebecu.

Czytaj więcej

Nielegalna imigracja przez lata była problemem USA. Teraz skarżą się na nią Kanadyjczycy

Z perspektywy Montrealu sprawę pogarsza wizja Trudeau budowy „transnarodowego” społeczeństwa, czyli takiego, w którym różne społeczności etniczne żyją obok siebie, a łączą ich jedynie niektóre wartości jak demokracja czy rządy prawa. Premier już w 2015 r. zapewniał, że w ten sposób Kanada stała się pierwszym krajem świata, który przezwyciężył „etap nacjonalizmu”. Uosobieniem tej wizji jest w szczególności Toronto, metropolia, w której 60 proc. mieszkańców urodziło się za granicą.

Raport Harvardu

Jednak Quebec opiera się na zupełnie innej tożsamości. Chce, aby imigranci szybko integrowali się z resztą społeczeństwa, w szczególności akceptując jego laickość. Ustawa w tej sprawie, wzorowana na Francji, nie pozwala na manifestowanie oznak religijnych w miejscach publicznych, co spotkało się z wrogością Ottawy.

Wspomniany sondaż Pallas Data pokazuje, że stosunek do niepodległości dzieli ludność fracuskojęzyczną Quebecu niemal po połowie: 43 proc. jest za, 45 proc. przeciw. Jednak ci, których językiem macierzystym jest angielski, w przytłaczającym (71 proc.) stopniu opowiadają się za jednością Kanady. Tylko 7 proc. z nich chce niezależnego Quebecu. Prowincja, w której osiedliło się w ubiegłym roku 60 tys. osób, w naturalny sposób jest więc przeciwna masowej imigracji.

Czytaj więcej

Irlandia robi krok ku jedności. To efekt m.in. ogromnego zawodu brexitem

W Montrealu często jest przytaczany przykład Luizjany, stanu USA, którego korzenie sięgają również kolonizatorów z Francji. Dziś jednak francuski ma tam jednak co najwyżej znaczenie folklorystyczne: niemal nikt się nim nie posługuje.

W przedstawionym kilka dni temu raporcie Paul St-Pierre Plamondon wskazał, że jego celem jest, aby do 2030 r. Quebec stał się niepodległy. Jego zdaniem będzie to „jeden z najbogatszych krajów świata”, co wynika m.in. z projekcji Uniwersytetu Harvarda. Zdaniem lidera Partii Quebeckiej nowe państwo będzie utrzymywało bardzo przyjazne relacje zarówno z Ameryką, jak i Kanadą.

François Legault był przekonany, że znalazł formułę, która pozwoli na trwałe współżycie francusko- i angielskojęzycznych mieszkańców Kanady. Utworzona przez niego w 2011 r. Koalicja Przyszłość Quebecu (CAQ) wygrała ostatnie wybory do parlamentu prowincji w październiku 2022 r., proponując twardy, quebecki nacjonalizm, ale w ramach kanadyjskiego państwa.

Jako premier największej pod względem powierzchni (1,5 mln km kwadratowych, trzy razy tyle co Francja) i drugiej po Ontario (8 mln mieszkańców), gdy idzie o ludność prowincji kraju, przeforsował ustawę, która wprowadza daleko idącą ochronę języka francuskiego w Quebecu.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Alarmujący raport WHO: Połowa 13-latków w Anglii piła alkohol
Społeczeństwo
Rosyjska wojna z książkami. „Propagowanie nietradycyjnych preferencji seksualnych”
Społeczeństwo
Wielka Brytania zwróci cztery włócznie potomkom rdzennych mieszkańców Australii
Społeczeństwo
Pomarańczowe niebo nad Grecją. "Pył może być niebezpieczny"
Społeczeństwo
Sąd pozwolił na eutanazję, choć prawo jej zakazuje. Pierwszy taki przypadek