Toczy się procedura powoływania nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Do ostatniej chwili trwały dziennikarskie zakłady, czy liczba kandydatów będzie przekraczała 15 członków wybieranych spośród sędziów. W końcu okazało się prawie oficjalnie (ponieważ nie ma jeszcze urzędowej listy kandydatów), że kandydatów jest 18.
Tym samym wiele mówiący spokój przedstawicieli Ministerstwa Sprawiedliwości okazał się proroczy. Na wstępnym etapie mimo apeli stowarzyszeń sędziowskich wybory nie zostały sparaliżowane. Pamiętać jednak należy, że nie o to chodziło w tych apelach. Ich celem było uświadomienie wszystkim, w jakim momencie historii się znajdujemy, i tego, że nadszedł „czas honoru", jasnych odpowiedzi na być może trudne dla niektórych pytanie, czy stanąć po jednej stronie z ludźmi, którzy popierali żenującą kampanię szkalującą sędziów i sądy, którzy z fałszywym uśmiechem próbują uzasadnić łamanie konstytucji, dla których argument siły parlamentarnej jest stokroć ważniejszy niż siła argumentów.
Licytacja wiedzie na manowce
Czy apele te odniosły skutek, skoro znalazło się tych 18 sędziów kandydatów? Oczywiście można wysuwać argumenty statystyczne, że 18 kandydatów to tylko znikomy procent ponaddziesięciotysięcznego korpusu sędziowskiego. Inni mogą z przekąsem przekonywać, że każdy z tej osiemnastki musiał zostać poparty przez 25 sędziów, a więc liczba zaangażowanych w wybory już urosła do 450. W odpowiedzi na to z kolei pozostaje zawieszone w powietrzu pytanie, czy czasami przynajmniej niektórych kandydatów nie popierały te same osoby, a widoczny ministerialny klucz ich pochodzenia nie będzie miał odbicia w listach zorganizowanego wzajemnego poparcia.
Widać więc, że licytowanie się na sukcesy i porażki wiedzie na manowce, ponieważ znikają z pola widzenia inne ważne kwestie.
Oczywiście zanim o tym będzie mowa, nie można pominąć tego, co zwykło kończyć każdą refleksję dotyczącą Krajowej Rady Sądownictwa. „Ceterum censeo...".Nowe ciało w niczym nie będzie przypominało istniejącego organu konstytucyjnego i żadna nazwa, do złudzenia podobna do poprzedniej, nie powinna nikogo wprowadzać w błąd.