Trudno znaleźć podstawy do przyjęcia, że osoby stojące u progu uzyskania nominacji są przygotowane do zawodu sędziego źle. Ryzyko, że będą korzystali z niezawisłości w sposób niewłaściwy, jest moim zdaniem takie samo, jak u sędziów dotychczas mianowanych. Zresztą, w przeszłości sędziowie byli powoływani w różnych trybach i w różnych procedurach, także w minionym, komunistycznym, ustroju. Nawet jednak w odniesieniu do tamtych nominacji w zasadzie nie kwestionowano, że poszczególne osoby sędziami zostały oraz że wydawały wyroki w imieniu Rzeczypospolitej. Obecnie zaś spora grupa młodych prawników czeka na możliwość przystąpienia do konkursu na sędziego, i to czeka dłużej niż poprzednicy. Przede wszystkim dlatego, że średnia wieku nominacji do sądów rejonowych (chyba słusznie) przekroczyła w ostatnim czasie trzydzieści lat. Poza tym, od ponad roku aktualna władza w zasadzie nie ogłaszała konkursów na stanowiska w sądach niższych instancji. Ogłoszenia te pojawiły się wreszcie parę dni temu i dotyczą sądów rejonowych.
Ze stanowiska Profesorów wynika z kolei, że procedura, która zapewne zostanie wdrożona, zawiera istotne uchybienie, mogące rzutować na ważność nominacji. U młodych prawników w sposób oczywisty rodzi się zatem pytanie, czy środowisko prawnicze tak wybranego kandydata będzie uznawać za prawidłowo nominowanego sędziego? Czy rozważający zgłoszenie się do konkursu, powinni się obawiać, że nowo wybranym sędziom środowisko nada przydomek, na wzór pejoratywnego sformułowania „sędzia dubler", używanego w odniesieniu do niektórych sędziów Trybunału Konstytucyjnego? Wreszcie, czy w prowadzonych postępowaniach strony będą podnosić, że orzeczenia takiego sędziego są jedynie rozstrzygnięciami „kulejącymi" (Profesorowie w oświadczeniu piszą wszak o potrzebie – co najmniej – późniejszej merytorycznej weryfikacji uchwał nowej KRS)?
Trójpodział władzy to dla nich oczywistość
Wobec powyższego moja decyzja, by zabrać głos w tej sprawie, podyktowana jest przede wszystkim troską o osoby, które wystartują w ogłoszonych na dniach (i przyszłych) konkursach na stanowiska sędziów sądów rejonowych. Uważam, że nie można przyjąć, iż kandydaci ci poprzez zgłoszenie w konkursie opowiadają się po stronie jakiegokolwiek sporu. Są to bowiem w zdecydowanej większości ludzie, którzy „ustawili się w kolejce" do zawodu sędziego, zanim władzę w Polsce przejął obóz aktualnie rządzący. Obecnie pokolenie trzydziestoparolatków trudno winić za zawieruchę, która powstała. Warto natomiast zwrócić uwagę, że mówimy o osobach wychowanych już w wolnej Polsce, dla których idea trójpodziału władzy, jak i cały rozdział drugi Konstytucji to już nie tyle zdobycz, ile coś naturalnego, co zostało zakorzenione oraz z ich perspektywy istniało od zawsze. Osobom tym można i należy po prostu zaufać.
W ferworze sporu
Bliska jest mi przy tym myśl, że dobry sędzia poradzi sobie także w trudnych czasach, nawet mając do dyspozycji kiepskie regulacje oraz zachwiane fundamenty polityczne i prawne. Jednocześnie nie znajduję podstaw do uznania, że obecni trzydziestoparolatkowie są gorzej przygotowani do wykonywania zawodu sędziego niż poprzednicy. Natomiast w świetle wyrażanych przez przywołane autorytety wątpliwości, czy działania nowej Krajowej Rady Sądownictwa będą konstytucyjne, wypada mi wyrazić prośbę, by w ferworze sporu ustrojowego (konstytucyjnego) środowisko prawnicze nie doprowadziło do odcięcia młodego pokolenia od dostępu do zawodu sędziego.
Przez odcięcie rozumiem zajęcie stanowiska, że wyrażać można wątpliwości, czy nowo mianowani z uwagi na podnoszone uchybienia proceduralne sędziami w ogóle są oraz czy wydane przez nich orzeczenia będą ważne.
Autor jest doktorem nauk prawnych, adiunktem na Wydziale Prawa i Administracji UAM, asystentem sędziego w Sądzie Okręgowym w Poznaniu.