W tym obłędzie jest metoda

Ten blok istnieje naprawdę. Ma 16 klatek schodowych, 1,6 tys. m długości, 11 pięter. Mieszczą się przy nim trzy przystanki autobusowe, a mieszka tam około 4 tys. ludzi. Adres: Obrońców Wybrzeża 4, 6, 8 i 10 w gdańskiej dzielnicy Przymorze.

Publikacja: 06.04.2013 01:01

Dziergany falowiec, Julita Wójcik.

Dziergany falowiec, Julita Wójcik.

Foto: materiały prasowe

Tekst z magazynu "Sukces"

Tyle że w Zachęcie na wystawie „Splendor tkaniny" oglądamy jego dość osobliwą replikę. Julita Wójcik model falowca – najdłuższego bloku mieszkalnego w Polsce, zbudowanego w latach 1970–1973 – robiła na szydełku przez sześć długich zimowych miesięcy. Zużyła do jego stworzenia kilka kilogramów białej i różowej włóczki. Dzianinowa bryła architektoniczna eksponowana jest na zaprojektowanym przez artystkę drewnianym postumencie – stole powtarzającym krzywiznę planu falowca. Kiedy pracę pokazywano po raz pierwszy siedem lat temu, wiele osób kręciło nosem. Wielu przyzwyczajonych do sztuki, która tropi opresyjność kultury, przypadki społecznego marginalizowania, wykluczania, dzieło gdańskiej artystki przyjęło jako żart. Jak to? Przecież szydełkowanie, robienie gobelinów odeszło do lamusa i jesteśmy skłonni wiązać je z twórczością amatorską oraz folklorem jarmarków. Dawno też przylgnęło do niego określenie robótek ręcznych, nieco pobłażliwe i tym samym deprecjonujące, odwołujące się do stereotypowo wiązanej z kobiecością sfery domu. Nadawanie tego typu działaniom rangi sztuki jest nadużyciem i nie do końca odpowiada postawie artystki – grzmieli oponenci.

Przyzwyczajeni do tego, że galerii warte są obraz, rzeźba, instalacja wideo, performance, szablon na murze, dokumentacja podróży samolotem do Brukseli, setki ubranych w złote kombinezony warszawiaków, zapomnieliśmy, że polska sztuka tkaniną stała. I to nie tak dawno. Tyle że wyparta z obiegu artystycznego przez nowoczesność ostatnie dekady funkcjonowała na totalnym marginesie. Można nawet powiedzieć, że artyści tkaniny zeszli do undergroundu. Bo trzeba mieć nie lada odwagę i wytrwałość, by miesiącami siedzieć bez poczucia obciachu przy krosnach, kiedy inni szaleją z kamerami po mieście. Zastanawiać się nad fakturą nici, kiedy inni przebudowują świat. Ale świat sztuki zmęczony nowymi technologiami, zaangażowaniem, poważnymi tematami sięga do techniki nieobarczonej publicystyką. Pokaz w Zachęcie obejmuje prace artystów polskich powstające od drugiej połowy lat 40. XX w. do czasów współczesnych.

Wielki powrót jest też udziałem Edwarda Dwurnika. Zdetronizowany przez młodszych o dwa pokolenia malarzy z Grupy Ładnie do niedawna był raczej kojarzony z zamiłowaniem do drogich samochodów i ponadprzeciętną produktywnością. Ale od kiedy Sasnal, Bujnowski czy Maciejewski dostali artystycznej zadyszki, akcje Dwurnika rosną. – Na retrospektywę w Muzeum Narodowym kurator wybrał 100 obrazów, to ledwie 2 proc. mojego dorobku. Szacuję, że namalowałem ponad 5 tys. płócien. I to chyba zaczyna robić wrażenie na ludziach. Kiedy inni artyści kręcą wideo, robią performace'y, bawią się w instalacje, ja od 40 lat twardo trzymam się malarstwa. Może dlatego wystawa nazywa się „Obłęd"? Czy ja wyglądam na szalonego? – śmieje się Edward Dwurnik.

Opinię genialnego dziwaka ma Paweł Szymański. Samotnik, nieznoszący dziennikarzy, bezkompromisowy, miłośnik rowerów, tworzący w pracowni na ostatnim piętrze ursynowskiego bloku. Przez wielu uznany jest za najwybitniejszego polskiego żyjącego kompozytora (tworzył muzykę m.in. do przedstawień Krystiana Lupy). Kiedy cały świat mówi o nowoczesności, dla niego wzorem i punktem odniesienia jest Jan Sebastian Bach. Szymański debiutuje w teatrze operą i trzeba przyznać, że przygotowuje się do tego wyjątkowo starannie. „Qudsja Zaher" została skończona w 2005 r. Premiera przewidziana na 2010 r. została odwołana. „By osiągnąć w pełni zadowalający nas kształt sceniczny, potrzebujemy jeszcze dłuższej perspektywy czasowej" – napisał wówczas w oficjalnym oświadczeniu. Żartowano, że premiera ma szansę się odbyć na jubileusz 10-lecia powstania utworu.

Twórcy zapowiadają, że będzie to pierwsza polska opera eschatologiczna. „Libretto Macieja J. Drygasa maluje zaświaty podwodne, przystań zapomnianych topielców. W takim to limbie, przeszywanym atonalnym szlochem zmarłych i twardymi recytatywami dziecięcych strażników pamięci, na obietnicę wieczności czeka Afganka Qudsja, która ofiarowała życie za grupę uchodźców" – czytamy w programie Teatru Wielkiego Opery Narodowej.

Wystawy:

Splendor tkaniny

Zachęta, Warszawa, do 19 maja

Obłęd – Edward Dwurnik,

Muzeum Narodowe w Krakowie, do 16 czerwca

Teatr

Qudsja Zaher muzyka Paweł Szymański, libretto Maciej J. Drygas, reż. Eimuntas Nekrošius, Teatr Wielki Opera Narodowa w Warszawie, premiera 20 kwietnia

Tekst z magazynu "Sukces"

Tyle że w Zachęcie na wystawie „Splendor tkaniny" oglądamy jego dość osobliwą replikę. Julita Wójcik model falowca – najdłuższego bloku mieszkalnego w Polsce, zbudowanego w latach 1970–1973 – robiła na szydełku przez sześć długich zimowych miesięcy. Zużyła do jego stworzenia kilka kilogramów białej i różowej włóczki. Dzianinowa bryła architektoniczna eksponowana jest na zaprojektowanym przez artystkę drewnianym postumencie – stole powtarzającym krzywiznę planu falowca. Kiedy pracę pokazywano po raz pierwszy siedem lat temu, wiele osób kręciło nosem. Wielu przyzwyczajonych do sztuki, która tropi opresyjność kultury, przypadki społecznego marginalizowania, wykluczania, dzieło gdańskiej artystki przyjęło jako żart. Jak to? Przecież szydełkowanie, robienie gobelinów odeszło do lamusa i jesteśmy skłonni wiązać je z twórczością amatorską oraz folklorem jarmarków. Dawno też przylgnęło do niego określenie robótek ręcznych, nieco pobłażliwe i tym samym deprecjonujące, odwołujące się do stereotypowo wiązanej z kobiecością sfery domu. Nadawanie tego typu działaniom rangi sztuki jest nadużyciem i nie do końca odpowiada postawie artystki – grzmieli oponenci.

Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl
Rzeźba
Trzy skradzione XVI-wieczne alabastrowe rzeźby powróciły do kościoła św. Marii Magdaleny we Wrocławiu
Rzeźba
Nagroda Europa Nostra 2023 za konserwację Ołtarza Wita Stwosza
Rzeźba
Tony Cragg, światowy wizjoner rzeźby, na dwóch wystawach w Polsce