Po piątkowych decyzjach prokuratury wojskowej dotyczących katastrofy smoleńskiej, widać już wyraźnie, że trwające od niemal 5 lat śledztwo zmierza wreszcie do końca. I widać też wyraźnie, jaki ów koniec będzie. Prokuratura zaprezentowała wnioski kompleksowej ekspertyzy zespołu ponad 20 biegłych, którzy zajmowali się badaniem okoliczności katastrofy od 2011 r.
Biegli za pierwszą bezpośrednią przyczynę katastrofy wskazali „niewłaściwe działanie załogi, polegające na zniżaniu samolotu przez dowódcę statku powietrznego poniżej własnych warunków minimalnych do lądowania i niewydanie komendy odejścia na drugie zajście".
Prokuratura na tej podstawie ogłosiła, że głównymi odpowiedzialnymi za katastrofę są piloci.
Problem polega na tym, że niektóre wnioski głównego śledztwa smoleńskiego prowadzonego przez prokuratorów wojskowych różnią się — a czasem stoją w sprzeczności — z ustaleniami innych organów państwa, które zajmowały się katastrofą. Kabaretowo zabrzmiały zwłaszcza zapowiedzi prokuratury wojskowej, że skieruje do prokuratury cywilnej materiały dotyczące uznania przez biegłych naruszenia instrukcji HEAD — dotyczącej organizacji lotów najważniejszych osób w państwie — przez ówczesnego szefa Kancelarii Premiera Tomasza Arabskiego. To jasna sugestia, że prokuratorzy wojskowi w oparciu o ekspertyzę biegłych uważają, że należy rozważyć postawienie Arabskiemu zarzutów. Tyle tylko że — o czym wojskowi doskonale wiedzą — prokuratura cywilna już trzy razy umarzała śledztwo w sprawie odpowiedzialności urzędników państwowych, w tym Arabskiego, za zaniedbania w organizowaniu smoleńskiej wizyty. Informacje dotyczące naruszenia instrukcji HEAD były już w tym postępowaniu badane — bez żadnych rezultatów.
Prokuratura cywilna zrobiła wszystko, żeby tego śledztwa nie zakończyć zarzutami. Symboliczna była sytuacja, gdy w sierpniu 2014 r. sąd po raz drugi unieważnił prokuratorskie umorzenie sprawy. W ostrym uzasadnieniu sędzia Wojciech Łączewski zarzucił prokuraturze, że błędnie oceniła materiał dowodowy. Sędzia sugerował nawet, że w aktach mogą być dowody dające podstawę do postawienia zarzutów niektórym urzędnikom. Co zrobiła prokuratura? Nic. Wznowiła śledztwo, nie wykonała żadnych czynności i w listopadzie znów sprawę umorzyła, skupiając się w uzasadnieniu tej decyzji na polemice z sędzią Łączewskim.