Robert Kuraszkiewicz: Polska w nowym świecie

Polityka nabiera naprawdę globalnych wymiarów. W tym sensie, że bardzo ważne dla nas decyzje mogą być konsekwencją wydarzeń w dalekiej Azji – pisze publicysta.

Publikacja: 09.08.2021 21:00

Autor jest przedsiębiorcą, historykiem i publicystą. W latach 80. działał w Ruchu Młodzieży Niezależ

Autor jest przedsiębiorcą, historykiem i publicystą. W latach 80. działał w Ruchu Młodzieży Niezależnej i Ruchu Młodej Polski, jeden z założycieli ZChN.

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

W światowej polityce tworzy się nowy układ sił. Jego determinantą będą Chiny. Teoretycznie w Polsce zdajemy sobie z tego sprawę i dyskutujemy o ich roli w kształtowaniu światowej polityki, zmiana ta ma jednak dużo większe znaczenie, niż to dostrzegamy. Na naszych oczach tworzy się nowy świat i kończy czas „międzyepoki". Nowy porządek światowy wymaga redefinicji roli Polski w polityce międzynarodowej, bo m.in. wpływa na nasze relacje z USA.

Zachodnie złudzenia

Oś globalnej polityki przeniosła się z Atlantyku na Pacyfik. Konflikt amerykańsko-chiński będzie wyznaczał główne wydarzenia w tym stuleciu. Kiedy na początku XXI w. były podejmowane decyzje o zaakceptowaniu udziału Chin w Światowej Organizacji Handlu (WTO), amerykańskie elity były przekonane, że właściwą odpowiedzią na chińskie wyzwanie jest wciągnięcie ich do współpracy. Przykłady Japonii, Korei Płd., a nawet Tajwanu potwierdzały przekonanie, że kraje azjatyckie w miarę ekonomicznego i cywilizacyjnego rozwoju są w stanie zaakceptować i przyjąć zasady liberalnej demokracji, kapitalistycznej własności i praw człowieka. Zawsze przecież lepiej handlować, niż walczyć. Kapitalistyczna wiara w handel jako dobro mitygujące wszelkie konflikty była powszechna. Chińska fabryka świata miała w miarę upływu czasu stać się integralną częścią światowego porządku, a wzrost dobrobytu przyczynić do rozwoju demokracji i wolności. Przekonywali o tym liczni intelektualiści.

Dzisiaj już widać, że były to złudzenia i niedoszacowanie chińskiej tożsamości. Chiny jak najbardziej chcą być częścią światowego porządku, ale na własnych warunkach, i dysponują ku temu potencjałem ekonomicznym, militarnym i ideowym. Ekonomicznie są już drugą gospodarką świata i tylko kwestią czasu jest, kiedy zostaną pierwszą. Co ważniejsze – ich konkurencyjność nie jest już w większej części oparta na niskich kosztach i odtwórczości. Chiny dysponują nowoczesnymi technologiami cyfrowymi, a ich koncerny wyznaczają trendy w nowoczesnej gospodarce. Udowodniły już, co było przedmiotem wątpliwości jeszcze dekadę temu, że mają potencjał, by rozwijać najnowsze technologie, nieoparte już tylko na szpiegowaniu i kopiowaniu osiągnięć innych krajów.

Trzeba podkreślić jeszcze jeden ważny element – państwa azjatyckie są w stanie dynamicznie się rozwijać, opierając się tylko na współpracy wewnątrz Azji. Jako warunku rozwoju nie potrzebują już ani technologii, ani kapitału, ani rynków wewnętrznych państw Zachodu. Militarnie Chiny dysponują najliczniejszą armią świata i drugim na świecie budżetem na wydatki zbrojeniowe, choć trzeba zaznaczyć, że część aktywności chińskiej armii skierowana jest do wewnątrz – zapewnia stabilność, jedność i bezpieczeństwo wewnętrzne tego wielkiego i pełnego sprzeczności kraju.

Koniec samoizolacji

Chiny na dzisiaj militarnie nie są jeszcze gotowe do globalnego konfliktu z USA. Zgodnie z zasadami strategii wypracowały technologie odstraszania, dzięki którym są w stanie efektywnie prowadzić walkę, a może nawet zwyciężyć marynarkę USA na wodach Pacyfiku w bezpośredniej bliskości Chin kontynentalnych. Rozbudowa floty lotniskowców jest potwierdzeniem zerwania z tradycją samoizolacji.

Ideową alternatywą dla postchrześcijańskiego i liberalnego uniwersalizmu amerykańskiego nie jest bynajmniej chińska wersja komunizmu, ale konfucjański nacjonalizm Państwa Środka. Dziwna to zbitka pojęciowa, ale w skrócie oznaczająca przyszłość Chin jako centralnego państwa całego świata. Sensem każdej cząstki jest istnienie jako fragmentu całości. Może ona istnieć w różnej formie, ale pod warunkiem, że dopełnia całość. Na tej zasadzie Chiny są gotowe współpracować z każdym państwem, w każdej formie ustrojowej pod warunkiem, że państwo to uszanuje centralne umiejscowienie w systemie Państwa Środka, czyli Chin. Opór oznacza dążenie do zburzenia porządku świata, czyli zgubnej anarchii.

Chiny są gotowe i zdolne do globalnej konfrontacji i wszystko na to wskazuje, że podjęły decyzję, iż do tej konfrontacji przystępują. Oczywiście nie oznacza to linearnego wzrostu znaczenia Chin. Każda akcja wywołuje reakcję. Inne państwa azjatyckie, przy udziale Stanów Zjednoczonych, próbują odbudować regionalną równowagę. W trakcie dekad spektakularnego rozwoju Chiny nie doświadczyły jeszcze kryzysu ekonomicznego, a dopiero przetrwanie takowego będzie świadczyło o odporności systemu.

Realna konfrontacja

Kiedy Donald Trump prowadził kampanię wyborczą w 2016 r. z wyraźnie antychińskim nastawieniem, a następnie doprowadził do wojny handlowej z Chinami, wiele z jego decyzji tłumaczono konfliktową osobowością. W polityce amerykańskiej charakter przywódcy jest istotnym czynnikiem, ale nie determinuje strategicznych wyzwań. Joe Biden po wygraniu wyborów nie zmienił żadnej strategicznej antychińskiej decyzji poprzednika. Oznacza to, że w elitach waszyngtońskich dominuje przekonanie o tym, iż konflikt z Chinami wszedł w fazę realnej konfrontacji.

Charakter konfrontacji w niewielkim stopniu będzie przypominał to, co znamy z historii. Nie można oczywiście wykluczyć, a nawet jest to wielce prawdopodobne, że w najbliższych latach czy też dekadach dojdzie do konfrontacji militarnych z taktycznym użyciem broni jądrowej. Będzie się ona toczyła przede wszystkim w obszarze nowych technologii. Świat przechodzi obecnie dwie napędzające się rewolucje: cyfrową i energetyczną. Są wzajemnie uzależnione, bo cyfryzacja wymaga ogromnej ilości energii elektrycznej, a z drugiej strony pozwala rozwijać nowoczesne technologie produkcji elektryczności i zarządzania siecią.

Już nie walka o kontrolę nad zasobami ropy naftowej, ale bezpieczeństwo własnych i umiejętność zniszczenia obcych sieci energetycznych i cyfrowych będzie wyznacznikiem przewagi strategicznej. Obie te rewolucje przenoszą jednocześnie realną konfrontację w przestrzeń kosmiczną. Satelity są niezbędne, żeby zarządzać przepływem informacji i zachować sterowność najważniejszych systemów militarnych i sieciowych. Wojny gwiezdne stają się rzeczywistością.

Podstawowym surowcem napędzającym te rewolucje są metale ziem rzadkich. I to w ich obszarze będzie się odbywała nowa światowa gra surowcowa, a nie w obszarze węglowodorów. Niektóre z tych pierwiastków na dzisiaj są dostępne tylko w pojedynczych miejscach na świecie. Chiny uzyskały unikalną dominację w tym obszarze i dziś produkują ponad 90 proc. metali ziem rzadkich. Po części stało się tak dlatego, że wydobycie skał, w których zalegają, a następnie rafinacja ogromnie dewastują środowisko. Kontrola nad tymi zasobami ma absolutnie strategiczne znaczenie.

Tak się również składa, że metale te występują na powierzchni Księżyca i innych planet naszego Układu Słonecznego. Powinniśmy już sobie wyobrazić wyprawy eksploracyjne w przestrzeń kosmiczną, których celem będzie pozyskiwanie strategicznych, a niezwykle rzadkich na naszej planecie metali. Przestrzeń kosmiczna staje się również polem konkurencji gospodarczej. Niestety, ani w obszarze nowych technologii, ani w dostępności metali ziem rzadkich nie mamy zbyt wiele do zaoferowania.

Nowa Realpolitik

Zainteresowanie Polską w Stanach Zjednoczonych i pozycja naszego kraju (nawet wtedy, kiedy Polska nie była niepodległa) w relacjach z USA wynikały z tego, że geograficznie i strategicznie znajdowaliśmy się w centralnym punkcie osi konfliktu między USA i ZSRR. W XXI w. oś światowej polityki przeniosła się na Pacyfik. W globalnej perspektywie jesteśmy krajem leżącym w peryferyjnej strefie.

Mrzonką były plany mówiące o tym, że Polska razem z krajami Międzymorza zastąpi Niemcy w roli sojusznika USA w konfrontacji z Moskwą. Amerykanie nie są i nie będą tym zainteresowani, bo taki sojusz nie odpowiada na ich żadne istotne potrzeby. Nie oznacza to, że nie warto budować struktur regionalnej współpracy między państwami Międzymorza. Poprzez tworzenie i udział w strukturach regionalnych zwiększamy znaczenie Polski w odniesieniu do głównych partnerów.

Stany Zjednoczone potrzebują w Europie partnera, który będzie po ich stronie w konfrontacji z Chinami. Polska w tej sprawie nie ma żadnego potencjału, by samodzielnie odgrywać istotną rolę. Oferta antychińskiego sojuszu amerykańsko-rosyjskiego od dawna leży na stole i tylko charakter imperializmu rosyjskiego nie pozwala takiego sojuszu zawrzeć.

Rosja zdaje sobie też sprawę, że w sojuszu z Chinami będzie odgrywała rolę mniej znaczącego partnera. Putin wielokrotnie mówił o tym, że świat musi być wielobiegunowy, a w jego rozumieniu oznacza to „koncert mocarstw", gdzie Rosja będzie elementem równoważącym między Chinami a USA, i z tej pozycji spróbuje odbudować swe siły. Europa Wschodnia może być ofiarą tego nowoczesnego wydania Realpolitik.

Pora jednak stwierdzić, że relacje z USA nie będą dźwignią wzmacniającą naszą pozycję w Europie i to niezależnie od amerykańskiej administracji, a także od tego, kto będzie rządził w Polsce. Nasza aktywność na arenie europejskiej może natomiast być dźwignią w stosunkach z Waszyngtonem. W oczywisty bowiem sposób potrzebujemy obecności politycznej, a w ślad za nią militarnej, Amerykanów. Zagadnieniem nie tylko polityki zagranicznej, ale wprost bezpieczeństwa narodowego jest zbudowanie możliwości wpływu na decyzje europejskie dotyczące spraw globalnych, a można je zbudować tylko poprzez relacje z głównymi państwami europejskimi.

Silni siłą Europy

Polityka nabiera naprawdę globalnych wymiarów – w tym sensie, że ważne dla nas decyzje są konsekwencją wydarzeń w Azji. Powinniśmy je obserwować i analizować z większą uwagą. Można sobie wyobrazić sytuację, że na Dalekim Wschodzie wybucha konflikt z istotnym zaangażowaniem USA, a Rosja, wykorzystując moment, dokona agresji militarnej na Ukrainę lub państwa bałtyckie.

Jeżeli chcemy, żeby nasze stosunki z USA miały charakter ścisłego sojuszu, to powinniśmy być zdolni do wpływania na strategiczne i globalne decyzje UE. Realne ryzyko w bliskiej przyszłości będzie polegało na tym, że Europa i Ameryka Płn. będą od siebie „odpływały", jeżeli nie znajdą wspólnego języka w odniesieniu do sprawy chińskiej. W interesie Polski jest to, by taki wariant się nie ziścił.

Polityka międzynarodowa staje się bardziej złożona, wielopłaszczyznowa i dynamiczna. Z naszej perspektywy wymaga ona aktywnego państwa, które prowadzi politykę podmiotową i wielowektorową, ale w pierwszym rzędzie skierowaną na budowanie pozycji w Europie. Poprzez wzmocnienie naszego wpływu na politykę europejską staniemy się cenniejszym partnerem dla USA w przyszłości.

W światowej polityce tworzy się nowy układ sił. Jego determinantą będą Chiny. Teoretycznie w Polsce zdajemy sobie z tego sprawę i dyskutujemy o ich roli w kształtowaniu światowej polityki, zmiana ta ma jednak dużo większe znaczenie, niż to dostrzegamy. Na naszych oczach tworzy się nowy świat i kończy czas „międzyepoki". Nowy porządek światowy wymaga redefinicji roli Polski w polityce międzynarodowej, bo m.in. wpływa na nasze relacje z USA.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Jarosław Kaczyński podpina się pod rolników. Na dłuższą metę wszyscy na tym stracą
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Czy rekonstrukcja rządu da nowe polityczne paliwo Donaldowi Tuskowi
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Gruzja o krok od przepaści
Publicystyka
Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele zagłosują na KO? Nie jest to już takie pewne
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Publicystyka
Tomasz Grzegorz Grosse, Sylwia Sysko-Romańczuk: Gminy wybiorą 3 maja członków KRS, TK czy RPP? Ochrona przed progresywnym walcem