Podobno zawsze był odważny i miał dynamit w nogach. Jego talent docenił nawet legendarny fiński trener Hannu Lepistoe. Marzył o narciarstwie alpejskim, ale okazał się zbyt chudy. Zerwał więc ze ściany plakaty Austriaka Marcela Hirschera i zaczął się przyglądać, jak kładzie się na nartach Słoweniec Domen Prevc.

Habdas zaznaczył swoją obecność na mapie polskich skoków już w 2016 roku, gdy wygrał zawody LOTOS Cup w kategorii junior D.

To była rozgrywka, która wymagała talentu i żelaznych nerwów, bo o pierwszym miejscu w klasyfikacji generalnej decydował ostatni konkurs. Młodzian z Bielska-Białej pokazał klasę. Wygrał z Adamem Niżnikiem o 20 punktów.

Trzy lata później zawodnik LKS-u Klimczok Bystra był już stypendystą programu, w poprzednim sezonie nie miał sobie równych wśród juniorów młodszych. Trudno o lepszy dowód kariery rozwijanej harmonijnie. Kolejnym krokiem były pierwsze wprawki do rywalizacji wśród seniorów.

Habdas na razie błysnął podczas mistrzostw Polski. Był jesienią na Wielkiej Krokwi w Zakopanem szósty, wyprzedził przeżywającego słabszy dzień Stocha. Pomógł szczęściu, jego talent wciąż wymaga pracy. Tej zimy punktował w 5 z 8 konkursów Pucharu Kontynentalnego, a PŚ w Wiśle zakończył na pierwszej serii – był 46.

Stanął na czele nowej fali, wśród starszych kolegów próbują rozpychać się także inni urodzeni po 2000 roku: Kacper Juroszek, Szymon Zapotoczny czy Szymon Jojko. Międzynarodową rywalizację poznają głównie w zawodach Pucharu FIS, choć tej zimy zdobywali punkty także w Pucharze Kontynentalnym.

– Widać, że praca naszych trenerów przynosi efekty i wracamy na dobre tory sprzed kilku lat, kiedy mieliśmy zawodników regularnie sięgających po medale mistrzostw świata juniorów. Mamy talenty i teraz trzeba je szlifować, aby nie zginęły – cieszył się na początku sezonu w rozmowie z „Rz” dyrektor sportowy Polskiego Związku Narciarskiego (PZN) Adam Małysz.

Habdas przygodę ze sportami zimowymi zaczynał od narciarstwa alpejskiego, idąc śladem trzech braci. Warunki fizyczne skazały go jednak na skoki. Pierwszy raz spróbował tej sztuki jako 11-latek. Olbrzymie możliwości objawił błyskawicznie. Polak już w 2015 roku wygrał w Ruhpolding FIS Schueler Grand Prix, uznawane za nieoficjalne mistrzostwa świata dzieci na igelicie.

Talent potwierdził podczas mistrzostw świata juniorów w Zakopanem, gdzie był 13. Ma czas, aby rozwijać swoje atuty. Wśród czołowych zawodników konkursu tylko dziesiąty Johannes Ardal był od niego młodszy.

Może pójść śladami starszych kolegów – innych uczestników konkursów cyklu „Szukamy następców mistrza”. Jego wychowankowie to medaliści wielkich imprez, bywalcy czołówki Pucharu Świata. Są wśród nich Klemens Murańka, Dawid Kubacki, Aleksander Zniszczoł, Jakub Wolny, Paweł Wąsek, Maciej Kot czy Andrzej Stękała.

Małysz chwali Habdasa za potężne odbicie, a Zbigniew Klimowski – jeden z pierwszych trenerów Stocha – podkreśla, że z trzykrotnym mistrzem olimpijskim łączy go zamiłowanie do pracy.

Sport ma we krwi. Mama uprawiała gimnastykę, a tata – pływanie i strzelectwo. Dzieci od najmłodszych lat wozili na narty dużym busem.

Habdas w tym roku zdaje maturę, później powinno być lżej. Sport łączy z nauką i opieką nad stadem węży.

Ma ich w domu osiem. Podobno nie bierze do siebie porównań z Małyszem czy Stochem, ale nie boi się odważnie marzyć. Chce nie tylko polecieć na igrzyska, ale je wygrać. Mistrzostwo olimpijskie to jasny cel na sportową karierę.