- Jeszcze ciekawsza jest informacja – też krążąca – kim mają być ci ambasadorzy zastąpieni. Najpierw się pojawiały dwa nazwiska, teraz się jeszcze trzecie pojawia. Bogdan Klich, były minister zdymisjonowany po katastrofie smoleńskiej, miałby rzekomo tracić do USA – na najważniejszą właściwie naszą placówkę. Można sobie porównać obecnego ambasadora Magierowskiego z panem Klichem, wydaje mi się, że każdy sam to musi ocenić - powiedział polityk. - Oni opowiadają, że chcą tę dyplomację uprofesjonalnić, a mówi się jednak o nominacjach politycznych. Prawda jest taka, że zasadnicza większość obecnych ambasadorów to są po prostu dyplomaci. Było kilka nominacji politycznych, ale zdecydowana większość, to są dyplomaci. Jak chce odwołać 50., to w tym gronie na pewno muszą się znaleźć dyplomaci, bo ich jest po prostu ponad połowa - dodał. - Kto dalej ma być powołany? Mówi się o Berlinie dla pana posła z PO, pan poseł Krząkała. Mam wrażenie, że niczym szczególnym jako poseł się nie odznaczył, ale jest na pewno wiernym członkiem PO, nie zdradził jej w kluczowych momentach, więc chyba dla niego taka nagroda jest przewidziana - podkreślił.
Pojawia się jeszcze trzecie nazwisko – takiej młodej pani poseł z Łodzi, Aleksandry Wiśniewskiej. Ona jest bardzo mocno promowana, ma też bliskie związki z panem Sikorskim. Ostatnio została powołana na szefową polsko-amerykańskiego zespołu parlamentarnego. Ta pani poseł własnoręcznie wyciągała tonących migrantów. Podobno ona marzy o karierze międzynarodowej i ma dostać takie stanowisko. Czy to jest profesjonalizacja dyplomacji? Każdy sam to musi ocenić - powiedział Jabłoński.
Jak zaznaczył polityk, „nie ma nic przeciwko nominacjom politycznym”. - Uważam, że ambasador to jest w ogóle funkcja polityczno-dyplomatyczna. My to zresztą wpisaliśmy w projekt w ustawie o służbie zagranicznej, bo to jest taki charakter – reprezentuje się stanowisko polityczne rządu i prezydenta. Tylko, że Konstytucja mówi, że ambasadorów powołuje i odwołuje prezydent. To się powinno odbywać w konsensusie i być uzgodnione pomiędzy wszystkimi instytucjami – prezydentem, premierem, ministrem spraw zagranicznych - powiedział poseł PiS. - Po to został powołany konwent służby zagranicznej, żeby o tym rozmawiać pod odpowiednią klauzulą. Żeby to ustalić i dopiero później ogłaszać. A taki publiczny komunikat, atakujący wszystkich – ponad połowę ambasadorów – osłabia naszą dyplomację. Nic na tym nie zyskujemy, poza tym, że pan Sikorski może pokazać jak to on twardo warczy z PiS-owcami w MSZ. A prawda jest taka, że tak zdecydowana większość to są ludzie kompletnie niepowiązanie politycznie z nikim – ani z Platformą ani z PiS-em - dodał.
W Polsce wszyscy ambasadorowie są prezydenccy, w takim sensie, że to prezydent ich powołuje. Ale też wszyscy ambasadorowie są pewnym sensie premierowscy czy ministerialni, bo żeby tą procedurę powołania przejść to musi być wniosek MSZ-u, musi być konwent służby zagranicznej, potem jest komisja sejmowa i do dobrego obyczaju zawsze należało to, że to jest wszystko ustalane wcześniej - powiedział Jabłoński, zaznaczając, że „zwrócił się wczoraj z interpelacją do ministra Sikorskiego, jakie są merytoryczne powody odwołania”. - Po pierwsze, co do każdego indywidualnego ambasadora - nie można wszystkich grupowo odwoływać, bo mają tą wadę, że zostali powołani w niewłaściwym czasie, kiedy rządził PiS. Na razie to się wydaje jedyny powód. Jeśli są merytoryczne powody, to bardzo byśmy byli wdzięczni, żeby minister je przedstawił. Ale nie w twoim trybie - stwierdził. - Jeśli nagle ponad połowa polskich ambasad miałaby zostać pozbawiona szefów i miałby być tymczasowo kierujący zastępca z zupełnie inną pozycją, to on będzie traktowany nie jako partner do rozmowy – formalnie będą go honorować jako szefa placówki, ale nic on nie załatwi, ani nie będzie miał siły przebicia - dodał. - To jest sytuacja na dłuższą metę patologiczna - taka prowizorka, która miałaby w tej chwili być utrzymywana do momentu, aż zostanie wybrany inny prezydent, który będzie działał tak, jak chce pan Sikorski. To tak nie działa - zaznaczył.
Paweł Jabłoński: Wizyta prezydenta Andrzeja Dudy i Donalda Tuska w Waszyngtonie u Joe Bidena? Dobrze, że to się wydarzyło
Polityk mówił także o wizycie prezydenta Dudy i Donalda Tuska w Waszyngtonie. - Mamy sytuację szczególną, bo nie pamiętam takiej sytuacji, żeby był i premier i prezydent. To wynika też z sytuacji bezpieczeństwa, gdzie rola prezydenta w kierowaniu polityki zagranicznej zawsze była wskazywana. Jednocześnie oczywiście rząd też współdziała w prowadzeniu tej polityki, ma za nią odpowiedzialność. Bardzo dobrze, że to się wydarzyło - powiedział Jabłoński. - Kluczowe jest teraz to, co się wydarzy na spotkaniu Trójkąta Weimarskiego. Bo administracja Bidena to nie jest tak naprawdę większy problem. Jeśli chodzi o decyzje polityczną o dalszym wspieraniu Europy Środowej, Ukrainy, w odpieraniu rosyjskiej agresji, to nie ma wątpliwości. Wątpliwości zaczynają się pojawiać na przykład w Niemczech. Jeżeli kanclerz nie chce przekazać systemów Taurus i mówi, że to by było angażowanie się w wojnę, z drugiej strony Macron mający zupełnie inne stanowisko. Rolą polskiego rządu jest dziś doprowadzenie do tego, żeby nie było w Europie nowego zwrotu prorosyjskiego - dodał.