Nie ma co ukrywać. Ta literatura nie stara się nikomu przypodobać. Nie znajdziemy w niej modnych dyskursów ani bieżących tematów. Publicystyki jest tu tyle, co kot napłakał, i raczej pojawia się ona jako swoisty rozpraszacz, a nie przedmiot uwagi pisarza. Trudno też uchwycić klarowną fabułę i wyraźnie zarysować charakterystykę bohatera, które są w „Cudzie” Dariusza Bitnera płynne, niejednorodne i rwane.
Gdyby się uprzeć, można by skonstatować, że śledzimy losy i życie wewnętrzne bohatera, zarazem narratora, który został naznaczony literami. A precyzyjniej rzecz biorąc – ich materialną wersją, drukiem. Ale co tu się wydarza realnie, a co tylko w głowie bohatera, już trudno stwierdzić. Skoro więc jest tyle przeszkód czy wręcz pułapek zastawionych na czytelnika, narracyjno-fabularnych oporników i przeszkadzajek, to po co w ogóle tę książkę czytać?