Międzynarodowy sukces „Idy" Pawła Pawlikowskiego, która przed zaledwie tygodniem otrzymała Europejską Nagrodę Filmową, jest symbolicznym zamknięciem okresu 25-lecia polskiego kina w czasach po upadku komunizmu. Warto się więc pokusić o krytyczną ocenę tego okresu w kinematografii kraju nad Wisłą. Bo to raczej nie teatr, w swych najlepszych przejawach skierowany do najbardziej elitarnej publiczności, ani tym bardziej współczesna polska literatura, której fabularny kościec oparty na dialektyce i dychotomii społeczno-politycznych postaw rozsypał się jak domek z kart, lecz właśnie polskie kino, rozwieszone gdzieś między swą dawną wielkością, współczesnymi wyzwaniami filmowego rynku i żądaniami społeczno-politycznej rzeczywistości, daje pełny obraz przemian zachodzących w Polsce po 1989 r.