Pokażcie to, co w nas dobre

Gdy KRS odwoływała prezesa z Gdańska, przed jej siedzibą krążył tłum dziennikarzy. Gdy zmarł pierwszy prezes Sądu Najwyższego, człowiek wybitny, media milczały. Ważniejsze były skoki narciarskie – odpowiada publicyście sędzia Waldemar Żurek.

Publikacja: 02.04.2014 03:00

Waldemar Żurek

Waldemar Żurek

Foto: Fotorzepa, Bartosz Siedlik

W dodatku „Rzecz o Prawie" z 19 marca ukazał się artykuł Andrzeja Jankowskiego „Sędziowie, którzy szkodzą sprawiedliwości". Ponieważ  od lat znam autora i szanuję jego pracę, postanowiłem odpowiedzieć polemiką na część jego tez, z którymi zasadniczo się nie zgadzam.

Nie chcę odnosić się do opisu trwającego jeszcze procesu dyscyplinarnego byłego prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku, gdyż nie ma jeszcze prawomocnego orzeczenia, więc jakiekolwiek komentarze nie byłyby stosowne. Podkreślenia jednak wymaga, że to właśnie Krajowa Rada Sądownictwa, którą tak niesprawiedliwie ocenia w tym artykule autor, najszybciej jak mogła odwołała prezesa ze stanowiska, a działający przy KRS rzecznik dyscyplinarny zrobił wszystko, by obwinionego postawić przed sądem dyscyplinarnym.

Autor powinien także brać pod uwagę, że KRS od lat walczy o zniesienie nadzoru administracyjnego ministra sprawiedliwości nad sądami powszechnymi oraz o zmianę ustawy o ustroju sądów powszechnych, która w ręce ministra oddaje m.in. wskazywanie kandydatów na prezesów sądów apelacyjnych i okręgowych.

Sformułowanie: „Jak nisko musi upaść autorytet togi, by sądy dyscyplinarne przestały wreszcie bagatelizować szkodliwość takich zachowań?", trudno spokojnie komentować. Rozumiem, że autor, który świetnie zna całość akt dyscyplinarnych, skazałby byłego prezesa na ścięcie, a w najlepszym wypadku na dziesięć lat wieży dolnej.

Najpierw prześledzić, ?potem uderzać

I dalej autor wznosi się na wyżyny oskarżeń: „Gorzka prawda jest taka, że sąd dyscyplinarny w sprawie sędziego z Gdańska postąpił dokładnie tak, jak funkcjonują na co dzień nasze sądy powszechne". Tu padają zarzuty wobec prokuratury i jakiejś niewidzialnej ręki, która doprowadziła do tego, że tysiące obywateli w sprawie Amber Gold wpłacały miliony i dały się tak długo oszukiwać, a potem nie ma winnych.

Przypominam: twórca Amber Gold siedzi w areszcie, który zastosował sąd. Pod nadzorem sądu trwa też poszukiwanie i wyłuskiwanie majątku w procesie upadłościowym, którego celem jest zaspokojenie oszukanych. Co miałyby tu zawinić sądy czy sędziowie? Trudno z tego tekstu odgadnąć.

KRS najszybciej jak mogła odwołała prezesa gdańskiego Sądu Okręgowego ze stanowiska

W końcu dostaje się wprost Krajowej Radzie Sądownictwa: „ Jak się jej nie wywoła do tablicy, sama w takich sprawach nie zabiera głosu. Brak śmiałości. Kłopoty ze stanowczością. Zanik skłonności  do decyzji ostrej, jednoznacznej, która oczyszcza i sprawia, że wymiar sprawiedliwości nie staje się krainą mętną". Autor rozdziera też szaty, że wybryk polegający na uderzeniu tortem sędziego nie spotkał się z odpowiednią reakcją. Otóż spotkał się, przynajmniej ze strony Krajowej Rady Sądownictwa, która od razu wydała oświadczenia potępiające takie incydenty. Podobnie szybko zajęła zdecydowany głos w sprawie sędziego Tulei, którego publicznie linczowano za pogląd wyrażony w ustnym uzasadnieniu. Może warto byłoby prześledzić także, jak zdecydowanie i surowo działa Rada w postępowaniach dyscyplinarnych? A potem uderzać. Rada bardzo aktywnie działa także przed Trybunałem Konstytucyjnym, skarżąc wiele aktów prawnych, które naszym zdaniem bardzo osłabiają zasadę trójpodziału władzy. Pomimo że coraz więcej sędziów Trybunału podziela nasze poglądy w składanych zdaniach odrębnych, to ciągle za mało, by wyprostować system. Niestety, dominacja władz wykonawczej i ustawodawczej jest nadal zbyt duża.

Warto przypomnieć także, że Rada to nie tylko sędziowie. To także posłowie, senatorowie, przedstawiciel prezydenta i sam minister sprawiedliwości. Że Rada to organ konstytucyjny  mający ściśle określone zadania. Nie ma inicjatywy ustawodawczej, a jej opinie o projektach aktów prawnych zazwyczaj lądują w przepastnych szufladach ministerstwa. Od lat usiłuje się przebić z problemami wymiaru sprawiedliwości, wskazuje konkretne rozwiązania, ostrzega przed zagrożeniami. Niestety, nie jest słuchana.

Smutny przykład

Gdzie są zatem media, zwłaszcza publiczne, które powinny przekazywać społeczeństwu rzetelne informacje, edukować, brać udział w formowaniu społeczeństwa obywatelskiego? Wystarczy smutny przykład. Gdy Rada odwołuje prezesa z Gdańska, przed jej siedzibą krąży tłum dziennikarzy, stoją wozy transmisyjne, las mikrofonów. Gdy podczas urzędowania umiera pierwszy prezes Sądu Najwyższego, człowiek wybitny, walczący o prawdziwą niezawisłość, gdy jest z honorami państwowymi chowany na Powązkach, w programach informacyjnych radia i telewizji nie ma o tym śladu. Króluje skok zagranicznego skoczka narciarza, który po upadku trafił do szpitala. Gdzie są wtedy nasze media?

Są, gdy dziennikarze zamykają się w klatce, jak jeden z nich, po przegranym prawomocnie procesie, gdy odmówił przeproszenia osoby, którą obrzucił błotem, i nie chciał przeprosić, zapłacić grzywny. Gdy robił wszystko, by sąd zamienił ją na areszt, a później kreował się na ofiarę systemu. I nikogo już nie interesowało, że sąd stosuje prawo, a dziennikarz je łamie. Głośno było tylko o tym, że sądy kneblują  media.

Tylko łzy i krew

Z bólem słucham czasem znajomych dziennikarzy, którzy żalą się, że wydawca chce krwi i łez, i dużo emocji na wizji, bo one podnoszą oglądalność, a to przekłada się na reklamy i pieniądze. Ile razy przepraszano mnie za to, że pierwotny tytuł został gdzieś po drodze zmieniony na supersensacyjny, by przyciągnąć odbiorcę. Ile razy moje wyjaśnienia, odpowiedzi nie zostały opublikowane i zamiast tego dostawałem cyniczne pismo, że redakcja jest gotowa iść do sądu. Po to by potem, po przegranym procesie, zjadliwie komentować, że znowu sędziowie byli sędziami we własnej sprawie. Takie sytuacje niestety budują mury wzajemnych uprzedzeń. Spróbujmy to jednak zmieniać. Krajowa Rada Sądownictwa w nowej kadencji ma wiele nowych planów i zadań do wykonania. Jednym z nich będzie dążenie do budowania silnego wymiaru sprawiedliwości oraz docierania poprzez media do społeczeństwa. Na koniec malkontentów odsyłam do opublikowanego ostatnio raportu Komisji Europejskiej – „Tablica wymiaru sprawiedliwości", w którym wskazano długość rozpatrywania w sądach spraw spornych w pierwszej instancji. Jesteśmy tuż za Niemcami (o 12 dni dłużej) i zdecydowanie przed Francją, gdzie postępowanie trwa aż o 116 dni dłużej niż w Polsce. Panie redaktorze,  zachęcam zatem do wspólnej pracy na rzecz rzetelnego informowania społeczeństwa. I zacznijmy wreszcie pokazywać to, co w naszych sądach dobre.

Autor jest sędzią, członkiem Krajowej Rady Sądownictwa

W dodatku „Rzecz o Prawie" z 19 marca ukazał się artykuł Andrzeja Jankowskiego „Sędziowie, którzy szkodzą sprawiedliwości". Ponieważ  od lat znam autora i szanuję jego pracę, postanowiłem odpowiedzieć polemiką na część jego tez, z którymi zasadniczo się nie zgadzam.

Nie chcę odnosić się do opisu trwającego jeszcze procesu dyscyplinarnego byłego prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku, gdyż nie ma jeszcze prawomocnego orzeczenia, więc jakiekolwiek komentarze nie byłyby stosowne. Podkreślenia jednak wymaga, że to właśnie Krajowa Rada Sądownictwa, którą tak niesprawiedliwie ocenia w tym artykule autor, najszybciej jak mogła odwołała prezesa ze stanowiska, a działający przy KRS rzecznik dyscyplinarny zrobił wszystko, by obwinionego postawić przed sądem dyscyplinarnym.

Pozostało 89% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Krzywizna banana nie przeszkodziła integracji europejskiej
Opinie Prawne
Paweł Litwiński: Prywatność musi zacząć być szanowana
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Składka zdrowotna, czyli paliwo wyborcze
Opinie Prawne
Wandzel: Czy po uchwale SN frankowicze mają szansę na mieszkania za darmo?
Opinie Prawne
Marek Isański: Wybory kopertowe, czyli „prawo” państwa kontra prawa obywatela
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO