Zamieszanie wokół ustawy o odnawialnych źródłach energii i ostatecznego kształtu systemu wsparcia OZE wskazuje, że Polska może nie spełnić celu wyznaczonego jej na 2020 r. Jeśli faktycznie tak będzie, to czy przyjdzie nam za to słono zapłacić?
Zgodnie z dyrektywą Parlamentu Europejskiego i Rady 2009/28/WE z 23 kwietnia 2009 r. w sprawie promowania stosowania energii ze źródeł odnawialnych Unia Europejska w 2020 r. ma osiągnąć udział 20 proc. energii ze źródeł odnawialnych w końcowym zużyciu energii brutto. Załącznik do dyrektywy określa udziały w zużyciu dla poszczególnych państw członkowskich. Wahają się one od 10 proc. (Malta) do 49 proc. (Szwecja). Polska zobowiązała się osiągnąć udział 15. Dyrektywa zawiera także sposób obliczenia tzw. celów indykatywnych pośrednich mających znaczenie dla monitorowania realizacji celu krajowego i unijnego.
Dyrektywa nie wskazuje szczegółowych mechanizmów i rozwiązań służących realizacji nałożonych celów. Wybór środków leży po stronie państw członkowskich. Wybrane metody powinny zostać opisane w krajowych planach działania w zakresie energii odnawialnej. Każde państwo musi co dwa lata złożyć sprawozdanie o postępie w promowaniu i wykorzystaniu energii z OZE. Jeżeli sprawozdanie wykaże, że udział energii zielonej spadł poniżej pośredniego celu indykatywnego, państwo powinno przekazać Komisji zmieniony krajowy plan działania.
W raporcie z 2015 r. Komisja Europejska stwierdza, że znakomita większość państw członkowskich jest na dobrej drodze do realizacji celu na 2020 r., jednak realizacja celu przez Polskę jest zagrożona i możliwa tylko przy optymistycznych założeniach. Raport ten nie uwzględniał gwałtownego przyspieszenia rozwoju OZE, jaki nastąpił w związku z planowanym wejściem w życie ustawy o OZE. Według wstępnych szacunków udział zielonej energii w zużyciu na koniec 2015 r. mógł przekroczyć nawet 13,5 proc. Jeśli te dane się potwierdzą, cel 15 proc. na 2020 r. wydaje się realny. Jednak tak duże tempo rozwoju zostało sztucznie wygenerowane przez zapowiadane zmiany prawa. W środowisku powszechne są zaś opinie, że czeka nas gwałtowne zahamowanie rozwoju OZE. Przede wszystkim nastąpi ono ze względu na trwającą niepewność co do ostatecznego kształtu ustawy o OZE (opóźnienie wejścia w życie nowego systemu, trwający proces notyfikacji pomocy publicznej do Komisji Europejskiej, zapowiadana nowela ustawy OZE przygotowywana obecnie przez Ministerstwo Energii), wątpliwości do co skuteczności wprowadzonego systemu aukcyjnego w porównaniu z dotychczasowym systemem wsparcia opartym na świadectwach pochodzenia oraz słaby klimat inwestycyjny dla OZE i problemy z uzyskaniem warunków przyłączenia dla nowych instalacji OZE.
Wielu komentatorów ostrzega, że Polskę czekają wielomilionowe kary za brak osiągnięcia wymaganego udziału energii zielonej na 2020 r. Sama dyrektywa nie przewiduje jednak sankcji z tego tytułu. Oznacza to, że kara musiałaby być nałożona w procedurze naruszenia prawa UE przewidzianej w art. 258 traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE).