Tomasz Klimo o reformie sądownictwa: W Europie jesteśmy średniakami

Oddanie władzy w politykom niczego nie usprawni.

Publikacja: 20.09.2017 03:00

Tomasz Klimo o reformie sądownictwa: W Europie jesteśmy średniakami

Foto: Fotolia.com

Każda kolejna reforma oddala nas od sprawnych sądów lub dotyczy spraw dla sprawności postępowania zupełnie nieistotnych.

Stron nie interesują kolejne polityczne przepychanki pogarszające kondycję wymiaru sprawiedliwości ani kolejne odsłony wojny „sędziowskich dołów" z „sędziowskimi pałacami". Interesuje je uzyskanie właściwego rozwiązania sporu w rozsądnym terminie.

Ani kij, ani marchewka

Tezę o braku sprawności polskich sądów powtarzają politycy, ale też niestety prawnicy, gdy trzeba szybko znaleźć odpowiedź na demagogiczne, a tak lubiane przez dziennikarzy pytanie: „czyli uważa pan/pani, że polskie sądy są świetne i nie trzeba zmieniać?" Pytanie to powoduje, że rozmówca po gorączkowych poszukiwaniach, co by ewentualnie o sądach złego powiedzieć, rzuca: „szybkość postępowania pozostawia wiele do życzenia".

Tymczasem polskie sądy pod względem sprawności postępowania należą do europejskich średniaków. Nie jest tak, jak mawiają z lubością politycy, że „polskie sądy są najgorsze w Europie". Wiele jednak można jeszcze zrobić, by usprawnić ich pracę.

Problem sprawności postępowania zamyka się w trzech liczbach: 16 milionów, 10 tysięcy, 24 godziny. Spraw w sądach jest ok. 16 mln, orzeczników mogących je rozpoznać ok. 10 tys., a doba ma tylko 24 godziny. Oczywiście to uproszczenie, ale moim zdaniem oddaje problem.

Sprawność postępowania można więc osiągnąć albo poprzez poprawę wydajności pracy, zwiększenie liczby pracowników lub ograniczenie ilości pracy. Jednym ze sposobów jest ograniczenie kognicji.

Wielu autorów zwraca uwagę, że polskie sądy obciąża zbyt wiele zbyt drobnych spraw, którymi mogłyby się zająć inne podmioty bez uszczerbku dla konstytucyjnych praw obywateli.

Proponują też wprowadzenie sądów pokoju. Pozwoliłyby odciążyć zawodowych sędziów od spraw niewymagających wysokich kwalifikacji prawniczych, a także zapewnić szerszy niż dotychczas udział obywateli w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości. Mogłyby się zająć wieloma sprawami rozpoznawanymi obecnie w postępowaniu cywilnym uproszczonym lub wykroczeniowym. Oczywiście rozważenia wymaga kwestia kosztów takiego przedsięwzięcia, warto jednak podjąć tę rozmowę.

W naszych warunkach kwestia wydajności pracy sędziów sprowadzana jest niestety do nadzoru sprawowanego mocno archaiczną metodą kija i marchewki. Spór dotyczy tylko tego, kto będzie dzierżył kij i rozdawał marchewkę. Metoda nie wydaje się skuteczna, sędzią powinien być bowiem ktoś, kto kija się nie przestraszy, a na marchewkę nie połasi.

I tu przechodzimy do kolejnej tezy polityków. „Sędziów w Polsce jest za dużo", mawiają, i na dowód przedstawiają statystykę obrazującą liczbę sędziów na 100 tys. mieszkańców. Nie rozumiem, co ta statystyka ma pokazywać. Żeby miała sens, tych 100 tys. mieszkańców musiałoby wnosić dokładnie tyle samo spraw, tego samego rodzaju i rozstrzyganych według tej samej procedury.

Trzeba jasno powiedzieć: polskie sądy nie rozpoznają sprawnie wszystkich spraw. Referat cywilisty w sądzie rejonowym waha się od 500 do ponad 1000 spraw. Sędzia oprócz przewodniczenia rozprawie, wydania wyroku i napisania uzasadnienia musi jeszcze sprawdzić braki formalne, rozstrzygnąć wnioski o zwolnienie od kosztów, napisać np. zlecenie dla biegłego itd. Oczywiście wiele z tych zadań można powierzyć innym pracownikom sądów, ale tych nie ma albo nie są w stanie ich wykonać, bo brak im niezbędnej wiedzy. Ustawodawca przyznał szerokie kompetencje referendarzom sądowym, jednak za kompetencjami nie poszły dodatkowe etaty. W efekcie np. w wydziale liczącym siedmiu sędziów jest tylko dwóch referendarzy nieradzących sobie z nadmiarem zadań.

Asystent do podziału

Podobnie jest z asystentami. Jeden musi pracować z dwoma lub trzema sędziami, a w wielu wydziałach ich nie ma. W dodatku rotacja na tych stanowiskach jest spora, asystenci bowiem jak na wymagania i ilość pracy zarabiają niewiele. W dodatku pozbawiono wielu z nich szansy na etat sędziowski, rezerwując je w pierwszej kolejności dla asesorów.

Podobnie albo i gorzej wygląda sytuacja pracowników sekretariatów. Od lat są najgorzej wynagradzaną grupą pracowników sądownictwa. Tymczasem praca fachowego, doświadczonego sekretarza sądowego ma kapitalne znaczenie dla sprawności postępowania. Nie zapewnimy ich jednak za pośrednictwem agencji pracy tymczasowej.

Proponuję prosty test. Jeżeli kiedyś jakiś polityk powie, że projektowana przez niego reforma ma usprawnić pracę sądów, sprawdźcie państwo, czy rzeczywiście zmniejszy liczbę spraw w sądach, czy przybędzie pracowników i polepszą się warunki ich pracy. Pytajcie o konsekwencje proponowanych zmian w procedurach. Jeśli nie usłyszycie odpowiedzi, bądźcie pewni, że ktoś próbuje wami manipulować.

Nie dajcie sobie wmówić, że oddanie całej władzy nad sądami w ręce polityków cokolwiek w nich usprawni.

Tomasz Klimko jest sędzią Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Fabrycznej, członkiem Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.

Zobacz inne teksty z dodatku Sądy i prokuratura

Każda kolejna reforma oddala nas od sprawnych sądów lub dotyczy spraw dla sprawności postępowania zupełnie nieistotnych.

Stron nie interesują kolejne polityczne przepychanki pogarszające kondycję wymiaru sprawiedliwości ani kolejne odsłony wojny „sędziowskich dołów" z „sędziowskimi pałacami". Interesuje je uzyskanie właściwego rozwiązania sporu w rozsądnym terminie.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Marek Kutarba: Jak mocno oskładkowanie zleceń uderzy dorabiających po kieszeni?
Opinie Prawne
Pietryga: Przełom w KRS na wyciągnięcie ręki. Czy Tusk pozwoli na sukces Bodnarowi?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: RPO nie chce dublerów w Trybunale Konstytucyjnym. Wzmacnia linię rządu wobec TK
Opinie Prawne
Hubert Izdebski, Kazimierz M. Ujazdowski: Jak naprawić Trybunał Konstytucyjny
Opinie Prawne
Dawid Kulpa: Sprawa Szmydta. Efekt Lucyfera, czy niewinny incydent?