PiS ruszył do boju z kopyta. Uznał, że jeszcze nie powstał rząd nowej koalicji, a obecna większość już ma swoją aferę, bo wrzuciła wiatraki do ustawy o mrożeniu cen energii. Stało się to na pewno – zdaniem polityków partii Jarosława Kaczyńskiego – na skutek działań „niemieckich lobbystów”, na których zlecenie nowa władza będzie wywłaszczać polskich obywateli. A potem przywozić z Niemiec stare wiatraki, które tuż pod domem, albo w sercu parków narodowych, kręcić się będą na chwałę Berlina. PiS zażądał komisji śledczej w tej sprawie i wciąż głośno bije w tarabany narodowej klęski, korupcji i niemieckiego dyktatu. To dobrze.
PiS z perspektywą IV Rzeszy
Ta dość histeryczna reakcja jest tak przerysowana, że trudno przypuszczać, by miała naruszyć wizerunek nowej władzy in spe. Raczej da pożywkę twardemu elektoratowi Prawa i Sprawiedliwości, który zyska argument w rozmowach przy niedzielnym obiedzie i potwierdzenie wszelkich spiskowych teorii o IV Rzeszy. Za to partie idące do władzy dostały wyraźny sygnał, że jeśli chcą pozostać po jasnej stronie mocy praworządności, muszą uważać na każdy krok, bo to co wybaczali PiS ich zagorzali wyznawcy, na pewno nie zostanie wybaczone przez demokratycznych wyborców głosujących 15 października na KO, TD i NL. Wiara wyklucza bowiem zwątpienie, a racjonalny wybór na wątpliwościach się opiera.
Czytaj więcej
Jeżeli przepisujecie projekt z języka niemieckiego to sprawdźcie najpierw, kto jest tłumaczem - mówił w czasie sejmowej debaty nad ustawą o mrożeniu cen energii Jacek Ozdoba, minister-członek Rady Ministrów w rządzie Mateusza Morawieckiego.
Najlepszy moment na aferę
Ważny jest też moment uruchomienia wiatrakowej krucjaty: to czas, kiedy nowy rząd jeszcze nie powstał. Nie można więc zgłosić wniosku o wotum nieufności wobec ministra, trudno też obwiniać o zaniechania szefa rządu. Koalicja może w błyskawicznym tempie naprawić to, co zepsuła i przypiąć sobie odznaki honorowych parlamentarzystów, którzy wrażliwi na krytykę, potrafią się szybko przyznać i naprawić szkody. I mogą nie przejmować się za bardzo pełnymi furii atakami, bo te pozostaną bez konsekwencji, o czym wszyscy politycy doskonale wiedzą.