Mirosław Żukowski: Co gryzie dziś Igę

Polka gra coraz gorzej i dla jej teamu nadchodzi czas poważnej próby.

Publikacja: 02.10.2023 03:00

Czy to już czas, żeby bić na alarm w sprawie Igi Świątek?

Czy to już czas, żeby bić na alarm w sprawie Igi Świątek?

Foto: EPA/FRANCK ROBICHON

22-latka nie jest już liderką rankingu WTA, wyprzedziła ją Białorusinka Aryna Sabalenka. W Tokio decydujące gemy trzeciego seta meczu z Rosjanką Weroniką Kudermietową były katastrofą. Nie ma sygnałów, że Świątek jest kontuzjowana. Kalendarz jej startów układany jest racjonalnie, nie gra za dużo i odpoczywa, gdy tego potrzebuje. Mimo to gołym okiem widać, że rusza się i serwuje gorzej, a jej forhend bywa w kluczowych momentach – jak choćby w spotkaniu z Kudermietową – kopalnią punktów dla rywalki. To niemożliwe, by tak potężne atuty zniknęły w mgnieniu oka i aby trener Tomasz Wiktorowski, który jeszcze wiosną był guru, nagle przestał rozumieć, co się dzieje na korcie, jak daje do zrozumienia wielu gorącogłowych internautów.

Kobiecy tenis w ostatnich latach to w równym stopniu sport, co psychodrama. Japonka Naomi Osaka, która wygrała – podobnie jak Świątek – cztery turnieje wielkoszlemowe, u szczytu sportowej i finansowej kariery płacze, unika konferencji prasowych, w konsekwencji przestaje grać i chyba zaczyna nowe życie jako matka. Brytyjka Emma Raducanu po sensacyjnym triumfie w US Open 2021 i podpisaniu gigantycznych kontraktów reklamowych praktycznie znika z tenisowego radaru, jeszcze zanim zdecyduje się na operację nadgarstków. Hiszpanka Paula Badosa, wymieniana jako jedna z tych, które mogą walczyć o najwyższe cele, zaczyna więcej mówić o depresji niż o tenisie. Przykładów nagle załamanych karier – bez związku z kontuzjami – jest coraz więcej.

Czytaj więcej

Cierpienie w Tokio. Iga Świątek przegrała z Wieroniką Kudiermietową

Psychologiczna pomoc jest w takim momencie rozwiązaniem, które pierwsze przychodzi do głowy. Wielki sukces w tenisie wszystko zmienia: przychodzi globalna sława, ogromne pieniądze i trzeba sobie z tym poradzić. Potrzebni są mądrzy ludzie dookoła, rodzice nie zawsze pomagają (tak było np. w przypadku Raducanu), a jeśli tego zabraknie, zaczyna się wiraż, z którego łatwo wypaść.

Czy to już czas, żeby bić na alarm w przypadku Świątek? Chyba jeszcze nie. Poczekajmy na to, co stanie się w zaczynającym się właśnie turnieju w Pekinie i kończącym sezon finale WTA Tour w Cancun, ale jedno jest pewne: aura niezwyciężoności się skończyła, powróciła proza życia.

Wydawało się, że Świątek na spotkanie ze sławą i wszystkim, co się z nią wiąże, uzbrojona jest dobrze, że po zdarzającej się jej histerii z czasów, gdy dopiero wspinała się na szczyt, nic nie zostało. Podstaw do takiego wnioskowania nie brakowało: oprócz zwycięstw 6:0, 6:0 zdarzały się jej też zacięte wygrane, w których oprócz tenisowych atutów decydowała też mocna głowa (np. tegoroczny triumf w finale Roland Garros). Dlatego kiedy patrzyłem na ostatnie piłki meczu Świątek z Kudermietową i miałem wrażenie, że niedawna dominatorka jest pogodzona z porażką, pierwszy raz poczułem niepokój, a nawet strach o to, co dalej.

Czytaj więcej

Polska nieco bliżej gry o Puchar Davisa

Iga ma mądrego trenera, znakomitego fizjoterapeutę, człowieka z agencji IMG oddelegowanego do załatwiania różnych spraw, a co najważniejsze, psycholog Darię Abramowicz, której rola w teamie wydaje się kluczowa. Nie przypominam sobie sportowca, który w poszukiwaniu psychologicznego wsparcia poszedłby tak daleko jak Iga. Abramowicz towarzyszy jej na każdym kroku. Zdarzało się, że w trudnych momentach na korcie w pierwszej kolejności Iga szukała pomocy u niej, a nie u Wiktorowskiego.

Cały tenisowy świat to zauważył, w wielu tekstach zagranicznych dziennikarzy pani psycholog była wymieniana jako istotny element sukcesu Igi w czasach, gdy tyle w sporcie – nie tylko w tenisie – przykładów, że kariera często psuje się od głowy. Prawie nikt nie podnosił argumentu, którego często używali trenerzy starej daty, że sport to nie jest zajęcie dla mięczaków, hart ducha jest jednym z podstawowych elementów sportowego talentu, a psycholog to człowiek, który mąci w głowie, a następnie zaspokaja potrzebę tak naprawdę przez siebie stworzoną.

Przyznam szczerze: sam długo tak myślałem, ale potem to, co zrobił np. Jan Blecharz z Adamem Małyszem, przekonało mnie, że błądziłem. Takich przykładów z czasem przybywało. Teraz czas na Abramowicz. Wydaje się, że jej szanse powinny być duże, bo żaden z jej poprzedników pomagających sportowcom nie miał takiego jak ona wpływu na to, jak zachowuje się, jak żyje i w konsekwencji jak gra Iga Świątek.

22-latka nie jest już liderką rankingu WTA, wyprzedziła ją Białorusinka Aryna Sabalenka. W Tokio decydujące gemy trzeciego seta meczu z Rosjanką Weroniką Kudermietową były katastrofą. Nie ma sygnałów, że Świątek jest kontuzjowana. Kalendarz jej startów układany jest racjonalnie, nie gra za dużo i odpoczywa, gdy tego potrzebuje. Mimo to gołym okiem widać, że rusza się i serwuje gorzej, a jej forhend bywa w kluczowych momentach – jak choćby w spotkaniu z Kudermietową – kopalnią punktów dla rywalki. To niemożliwe, by tak potężne atuty zniknęły w mgnieniu oka i aby trener Tomasz Wiktorowski, który jeszcze wiosną był guru, nagle przestał rozumieć, co się dzieje na korcie, jak daje do zrozumienia wielu gorącogłowych internautów.

Pozostało 85% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Dlaczego nie ma zgody USA na biało-czerwoną szachownicę na F-35?
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Unia Europejska na rozstaju dróg
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Czaputowicz: Zmiana unijnego paradygmatu
Opinie polityczno - społeczne
Cezary Szymanek: Spełnione nadzieje i rozwiane obawy po 20 latach w UE
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Witajcie w innym kraju
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO