Nie ustają dyskusje wokół zasadności ratyfikowania Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej (CAHVIO). Wydaje się, że nie powinno być dokumentu mniej kontrowersyjnego, paradoksalnie jednak, wywołał on w Polsce bezprecedensowy społeczny sprzeciw. Oczywiście można to tłumaczyć w sposób subtelny i wyrafinowany, jak czyni to Amnesty International prezentując mężczyznę, który przykładnie oddaje się domowym obowiązkom ścierając mopem krew z podłogi. Zwolennicy ratyfikacji tej umowy międzynarodowej odczuwają istotną skłonność ku podobnie wyrafinowanym intelektualnie sugestiom o powszechnym zamiłowaniu Polaków do przemocy względem kobiet.
W rzeczywistości, nic chyba w tej Konwencji nie znaczy tego, co wydawałoby się, że znaczyć powinno. Dokument ten ma ponoć chronić kobiety, ale dołączony do niej oficjalny raport wyjaśniający zachęca do ochrony homoseksualistów i transseksualistów. Płeć nie jest w Konwencji płcią, ale „rodzajem” (gender), dlatego jako kobietę będzie ona traktowała brodatego faceta, wystarczy tylko, że użyje on szminki i wciśnie się w sukienkę. Jeśli taka niestereotypowa „kobieta” przybędzie do nas spoza UE, dzięki Konwencji skorzysta w Polsce z azylu i świadczeń pomocy społecznej, ufundowanych przez polskich podatników.