Andrzej Sławiński: Internacjonalizacja chińskiego juana. Bariera deficytu demokracji

Jeśli nie nastąpi demokratyzacja Chin, to czy banki centralne będą chciały utrzymywać dużą część swoich rezerw walutowych w obligacjach kraju bez niezależnych sądów?

Publikacja: 16.02.2024 03:00

Andrzej Sławiński: Internacjonalizacja chińskiego juana. Bariera deficytu demokracji

Foto: Bloomberg

Już od dekady, odkąd prezydentem został Xi Jinping, władze Chin krok po kroku odwracają zapoczątkowany przez Deng Xiaopinga proces liberalizacji gospodarki i życia społecznego. Zmiany te pogarszają perspektywy rozwoju gospodarczego Chin – kraju, w którym dochód na głowę, po czterech dekadach fenomenalnego wzrostu, stanowi wciąż tylko 28 proc. poziomu w USA.

Wygaśnięcie wcześniejszych nadziei, że Chiny z czasem zdemokratyzują się jak Korea Południowa, pogarsza także perspektywy uzyskania w przyszłości przez juana statusu kluczowej waluty międzynarodowej.

Hongkong – perła w koronie

Na razie Chiny wprowadziły pełną wymienialność juana tylko w Hongkongu. Dlatego cyrkulują dwa juany. Jeden w Chinach, który nie jest wymienialny dla transakcji kapitałowych (CNJ), a drugi w Hong Kongu, który jest w pełni wymienialny (CNH).

Czytaj więcej

Viktor Orban blokuje 13. pakiet sankcji. Tym razem broni interesów Chin

Jest tak po to, by chronić Chiny przed lodowatym niekiedy wiatrem przepływów kapitałowych. Jego silny podmuch przybrał w latach 2014–2016 postać masowej ucieczki kapitału z Chin po tym, gdy zezwolono używać juana do transgranicznych transakcji finansowych. Rezerwy dewizowe banku centralnego Chin (PBoC – People’s Bank of China) stopniały wtedy o ponad bilion dolarów.

Przypomnijmy, że w Hong kongu juan wciąż nie jest walutą krajową. Jest nią nadal dolar Hongkongu (HKD). Niemniej banki komercyjne w Hongkongu kreują juany, udzielając w nich kredytów, tak samo jak od dawna kreowały dolary amerykańskie, udzielając pożyczek na rynku eurodolarowym.

Obrót juanami w Hongkongu funkcjonuje bez zarzutu. Zagraniczne przedsiębiorstwa mogą zaciągać pożyczki w juanach. Zagraniczni inwestorzy mogą – za pośrednictwem instytucji finansowych w Hongkongu – kupować emitowane w Chinach akcje i obligacje.

Transakcje transgraniczne z udziałem juana są rozliczane na platformie CHATS (Clearing House Automated Transfer System) zarządzanej przez HKMA (Hong Kong Monetary Authority), jak nazywa się tamtejsza izba walutowa [lokalny odpowiednik banku emisyjnego – red.]. Skąd HKMA ma dostęp do juanów, gdy brakuje ich do rozliczeń? Łatwo się domyśleć. Pożycza je od PBoC, zawierając z nim swapy walutowe.

Ukąszenie autorytaryzmu

Z technicznego punktu widzenia wygląda to wszystko pięknie, ale – jak pamiętamy z historii – międzynarodowy status uzyskiwały w przeszłości waluty państw demokratycznych, takich jak Holandia, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone. Co łączy te kraje oprócz tego, że w różnych okresach historii odgrywały bardzo dużą rolę w handlu i rozliczeniach międzynarodowych? Wszystkie trzy charakteryzuje to, że ich systemy sądownicze są niezależne, a obowiązujące prawo gospodarcze służy swobodzie handlu i obiegu pieniądza.

Chiny są państwem, które nie ma tradycji niezależności sądów. Dlaczego zatem Chinom, a w zasadzie Hongkongowi, na razie nieźle idzie z umiędzynarodowianiem juana? Dlatego, że demokracja w Hongkongu jest wprawdzie eliminowana, ale jak na razie w biznesie obowiązuje jeszcze prawo oparte na prawie brytyjskim, a więc na fundamencie niezależności sądów.

Yasheng Huang, profesor MIT, zalicza do ekonomicznych legend twierdzenie, że głównym źródłem sukcesów gospodarczych Chin jest państwowy kapitalizm. Uważa, że ich źródłem było promowanie przez Deng Xiaopinga powstawania i rozwoju prywatnych firm oraz możliwość rejestrowania się wielu z nich w Hongkongu, co dawało im możliwość oparcia swej działalności na tamtejszym prawie.

Dzisiaj źródłem ryzyka jest to, że Chiny wprowadzą z czasem w Hongkongu ich prawo będące emanacją woli autokratycznej władzy, która pragnie kontrolować społeczeństwo i gospodarkę.

Ktoś powie, że Chińczycy nie zmienią prawa gospodarczego w Hongkongu, ponieważ byłoby to nierozsądne. Jeśli ktoś tak założy, to nie ucieknie od pytania, czy było rozsądne to, że od czasu przejęcia władzy przez Xi Jinpinga trwa proces ograniczania możliwości rozwoju firm prywatnych i rośnie uprzywilejowywanie państwowych.

Najeżoną danymi ilustrację konsekwencji tych zmian można znaleźć w wydanej w 2019 r. książce Nicholasa Lardy’ego „Państwo kontratakuje: Czy to koniec reform ekonomicznych w Chinach?”.

Finansowy chiński mur

Nie napawa optymizmem to, że Chiny szykują się stopniowo na konfrontację z Zachodem także w świecie finansów. Przykładem jest ich dążenie do tworzenia alternatywy dla systemu SWIFT.

Przypomnijmy, że SWIFT nie jest systemem rozliczania transakcji, lecz rozsyłania zleceń płatniczych do ulokowanych w różnych krajach platform rozliczeniowych. W 2022 r. 41 proc. zleceń dotyczyło płatności w dolarze, 35 proc. w euro, 3 proc. w jenie i 2 proc. w juanie. SWIFT bywał jednak wykorzystywany do nakładania sankcji na kraje łamiące prawo międzynarodowe. Utrata możliwości składania zleceń w SWIFT oznacza niemożność lub poważne utrudnienie dokonywania płatności transgranicznych.

Barry Eichengreen uważa, że jeśli rozwijana przez PBoC od 2015 r. platforma rozliczania transakcji transgranicznych CIPS (Cross-Border Interbank Payment System) daje możliwość przesyłania zleceń płatniczych poza SWIFT-em, to znaczy, że Chiny zakładają, iż w przyszłości możliwość ta może być wykorzystywana, gdyby powstała tego rodzaju potrzeba.

Jest coś symptomatycznego i niepokojącego w tym, że chińscy finansiści świetnie radzą sobie z technicznymi rozwiązaniami, które mają zapewnić sprawne rozliczenia w juanie, ale władze wyraźnie nie zamierzają demokratyzować Chin, co byłoby niezbędne, by chińskie instytucje mogły cieszyć się dostatecznie dużym zaufaniem, potrzebnym, by juan mógł kiedyś stać się kluczową walutą międzynarodową. Jeśli to się nie zmieni i nie nastąpi demokratyzacja Chin, to trudno powiedzieć, czy w przyszłości banki centralne będą chciały utrzymywać dużą część swoich rezerw walutowych w obligacjach kraju, który nadal nie będzie miał niezależnych sądów, a na dodatek ugrzęźnie w instytucjonalnej – jak ją nazywa Daron Acemoglu – pułapce średniego rozwoju.

CV

Profesor Andrzej Sławiński

pracuje w Katedrze Ekonomii Ilościowej SGH, w przeszłości m.in. członek RPP

Już od dekady, odkąd prezydentem został Xi Jinping, władze Chin krok po kroku odwracają zapoczątkowany przez Deng Xiaopinga proces liberalizacji gospodarki i życia społecznego. Zmiany te pogarszają perspektywy rozwoju gospodarczego Chin – kraju, w którym dochód na głowę, po czterech dekadach fenomenalnego wzrostu, stanowi wciąż tylko 28 proc. poziomu w USA.

Wygaśnięcie wcześniejszych nadziei, że Chiny z czasem zdemokratyzują się jak Korea Południowa, pogarsza także perspektywy uzyskania w przyszłości przez juana statusu kluczowej waluty międzynarodowej.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację