Jędrzej Bielecki: Mieszkania w Warszawie drogie jak w Madrycie. I dobrze

Ceny mieszkań w polskiej stolicy są już prawie tak wysokie, jak w hiszpańskiej. To dlatego, że Polska staje się integralną częścią zachodniej Europy. To nie powinno budzić niepokoju.

Publikacja: 09.01.2024 03:00

Jędrzej Bielecki: Mieszkania w Warszawie drogie jak w Madrycie. I dobrze

Foto: Adobe Stock

„Bezpieczny kredyt 2 procent”, nierównowaga popytu i podaży, masowy napływ imigrantów z Ukrainy i Białorusi – eksperci od miesięcy powtarzają te same argumenty, aby wytłumaczyć spektakularny wzrost cen nieruchomości w naszym kraju, co widać wyraźnie po mieszkaniach w Warszawie. W ciągu roku ceny nieruchomości w stolicy wzrosły o przeszło 20 proc., do ok. 3,5 tys. euro za metr kwadratowy.

Metr kwadratowy droższy niż w Brukseli, ale tańszy niż w Londynie, Paryżu i Amsterdamie

Jest jednak czynnik, który przywoływany jest zdecydowanie rzadziej. To wizerunek naszego kraju. Po odsunięciu 15 października nacjonalistycznych populistów stał się on zdecydowanie lepszy. Ale i wcześniej w Europie podziwiano wieloletni wzrost gospodarczy Polski czy stabilność jej waluty. Utrwalił się więc obraz kraju, gdzie można bezpiecznie i z zyskiem ulokować swoje oszczędności. Także w nieruchomościach. 

Czytaj więcej

Nowy program kredytowy podbije ceny mieszkań. Nawet dwucyfrowe wzrosty

Od lat na swojej reputacji korzysta Londyn (12 tys. euro/mkw.), Paryż (10,2 tys.) czy Amsterdam (7,5 tys.). To superliga, która pozostaje poza zasięgiem Warszawy. Jest już jednak zupełnie normalne, że mieszkanie w największym polskim mieście jest według uśrednionych cen więcej warte niż w Brukseli (3,4 tys. euro), stolicy wielokrotnie mniejszego kraju. Polska w niezwykle szybkim tempie zbliża się też do cen w Madrycie (3,9 tys.). Chodzi nie tylko o kraj o podobnej liczbie ludności, ale przede wszystkim o państwo, którego dochód na mieszkańca wynoszący 50 tys. dol. nie jest już zdaniem Międzynarodowego Funduszu Walutowego tak odległy od polskiego (45 tys. dol.). 

Warszawa to luksus dla inwestorów w przeciwieństwie do Rygi, Aten czy Bukaresztu

Opóźnienie, które goni ostatnio Warszawa, już dawno temu nadrobiła Praga (4,8 tys. euro za metr kw.) i dziś wcale nie jest tańsza od Wiednia (4,9 tys.) i nie tak wiele dzieli ją już od Berlina (5,7 tys.). Przykład Lizbony, stolicy biedniejszej od Polski Portugalii, gdzie za metr trzeba zapłacić 5,3 tys. euro, pokazuje, jak duży jest jeszcze margines wzrostu cen nad Wisłą. 

Inwestorom źle kojarzą się też Ateny (2,1 tys. euro za metr kw.), Bukareszt (1,7 tys.) czy żyjąca w cieniu Rosji Ryga (2,3 tys.)

Na drugim biegunie są kraje Unii Europejskiej, które w powszechnej opinii należą do drugiej ligi. Budapeszt (2,5 tys.), choć piękny, jest znacznie od Warszawy tańszy nie tylko z powodu zaniedbania miasta, ale też quasi-autorytarnych rządów Viktora Orbána. Inwestorom źle kojarzą się też Ateny (2,1 tys.), Bukareszt (1,7 tys.) czy żyjąca w cieniu Rosji Ryga (2,3 tys.). Z ich perspektywy Warszawa z jej cenami to luksus.

„Bezpieczny kredyt 2 procent”, nierównowaga popytu i podaży, masowy napływ imigrantów z Ukrainy i Białorusi – eksperci od miesięcy powtarzają te same argumenty, aby wytłumaczyć spektakularny wzrost cen nieruchomości w naszym kraju, co widać wyraźnie po mieszkaniach w Warszawie. W ciągu roku ceny nieruchomości w stolicy wzrosły o przeszło 20 proc., do ok. 3,5 tys. euro za metr kwadratowy.

Metr kwadratowy droższy niż w Brukseli, ale tańszy niż w Londynie, Paryżu i Amsterdamie

Pozostało 82% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację