W połowie lutego Parlament Europejski przegłosował ważne poprawki do procedowanej obecnie w ramach Unii Europejskiej nowej dyrektywy w sprawie systemu handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS) w latach 2021–2030. W efekcie tego głosowania, kiedy nowe regulacje EU ETS wejdą w życie po roku 2020, pozycja konkurencyjna europejskiego hutnictwa może nie ulec pogorszeniu względem konkurencji spoza UE.
To dobry prognostyk, ale jednocześnie tylko pierwszy krok w całym procesie zmierzającym do uzgodnienia ostatecznej wersji EU ETS. Jak pisałem ostatnio w „Financial Times", jestem zaniepokojony konsekwencjami, jakie kolejna faza tego systemu będzie miała dla konkurencyjności i rozwoju branży stalowej w Europie.
Zaburzenie konkurencji
Naszym największym problemem związanym z ETS jest fakt, że system ten nie bierze pod uwagę globalnego charakteru przemysłu hutniczego. Kiedy nowa dyrektywa ETS wejdzie w życie, koszty europejskich producentów stali znacznie wzrosną w związku z podatkiem od emisji CO2, który może wynieść około 30 euro za tonę.
Producenci stali z innych części świata, którzy będą sprzedawać swoje wyroby na rynkach Europy, nie będą musieli płacić tego podatku. Będą mieli zatem przewagę konkurencyjną – około 30 euro na tonę.
W branży, która boryka się z globalną nadpodażą, to znaczny koszt, który zagraża długoterminowej zdolności większości europejskich hut do utrzymania się na rynku. Także tutaj, w Polsce. Od 2008 roku średni zysk brutto na tonę stali w europejskim hutnictwie wynosi około 35 euro.