Minione 15 lat powoli przewracało system wartości, a kolejne lata i wchodzące na rynek pracy nowe pokolenia już całkowicie odmienią postrzeganie pracy. Nastąpi rewolucja, do której firmy starają się przygotować. Według mnie jedną z najważniejszych przyczyn takich zmian jest właśnie motywacja.
W 2017 r. Instytut Gallupa przeprowadził badanie, z którego wynika, że jedynie 15 proc. ludzi przejawia pełne zaangażowanie w powierzone im zadania. Najgorsze jest jednak to, że aż 24 proc. badanych nie dość, że się nie angażuje się w pracę, to swoją demotywacją wręcz stanowi zagrożenie dla organizacji. Jak można zmienić tak fatalną sytuację? Różne mądre głowy wskazują kierunki, w jakich powinny rozwijać się firmy, aby poprawić motywację i nadążyć za zmianami zachodzącymi w społeczeństwie. Przedsiębiorstwa powinny nastawiać się na cel, a nie maksymalizację zysku udziałowców. Muszą też zmienić styl zarządzania z hierarchicznego na bardziej demokratyczny, co oznacza stworzenie struktur bez centralnego autorytetu. Jest to szczególnie ważne dla pokolenia 20+, które bardziej od pracy w korpo ceni sobie MŚP, co wskazuje na chęć pracy w mniejszych organizacjach. Czy wielkie koncerny, chcąc przyciągnąć młodych do pracy, będą gotowe do stworzenia rozdrobnionych struktur połączonych tylko tabelką excelowską z wynikiem końcowym? Pewnie tak, ale będzie to wymagało mocnego „przewiewu" kadr na poziomie ich rad nadzorczych. Młodzi wolą też adaptować się do zmian rynkowych, niż podążać narzuconą ścieżką. Czy to oznacza, że za kilka lat znikną w firmach sztywne plany? Myślę, że w dużej mierze tak właśnie może być. Bardziej będzie doceniane wdrożenie do sprzedaży nowego pomysłu na biznes niż wciskanie rynkowi na siłę starej oferty. Na koniec coś, czego obawia się każdy właściciel biznesu – wszystkie liczby na stół i pełna otwartość organizacji względem pracowników oraz rynku. Premier Morawiecki już zaciera ręce.