Intelektualny humbug
Pora przerwać ten intelektualny humbug odbywający się kosztem 500 tysięcy rodzin i zaproponować kompleksowe rozwiązanie ustawowe. Jest ono kompromisem pomiędzy oczekiwaniami rzeszy osób mających kredyty we frankach i oczekujących pomocy od państwa a odczuciami osób mających kredyty hipoteczne we frankach lub w złotych, systematycznie je obsługujących i liczących tylko na siebie. Pomoc dla kredytobiorców zadłużonych we frankach musi być oparta na elementarnej zasadzie sprawiedliwości społecznej. Wysiłek osób terminowo spłacających kredyty hipoteczne we frankach lub w złotych mimo różnych przeciwności losu powinien być jakoś uhonorowany. Trzeba też uniknąć paniki w sektorze bankowym, gdy nagle się okaże, że banki mające znaczący udział kredytów we frankach zamiast gigantycznych zysków z ostatnich lat pokazują straty w następstwie utworzonych większych odpisów aktualizacyjnych.
Należy bowiem pamiętać o jednym. Wskutek sprzedaży w przeszłości kredytów hipotecznych bez opamiętania 33 proc. kredytów mieszkaniowych ma dziś LTV (proporcję kredytu w złotych do wartości nieruchomości w złotych) powyżej 100 proc. Według raportu NBP o stanie banków wolumen kredytów, w których LTV jest powyżej 100 proc., wynosi 85,9 mld złotych. To prawie 238,8 tysiąca przypadków. Wysokość cen na rynku nieruchomości mieszkaniowych mimo wyraźnego ożywienia w 2014 roku szybko nie osiągnie poziomów z 2006 roku. Problem leży jednak jeszcze gdzie indziej. Jak wskazuje raport prof. Janusza Czapińskiego „Diagnoza społeczna 2013", wśród oszczędzających Polaków 31 proc. gospodarstw domowych zgromadziło środki w wysokości 1–3 miesięcznych dochodów. Wartość 3–6 wynagrodzeń udało się odłożyć 23,4 proc. ankietowanych. 12,8 proc. posiada oszczędności odpowiadające 6–12 pensjom, a tylko 6,4 proc. ma odłożone więcej, niż wynosi roczna pensja.
Konkluzja jest zatem prosta: większość z około 238 tysięcy osób zapewne nie ma oszczędności, żeby o własnych siłach wyjść z kłopotów, gdy stracą pracę lub będą miały problemy w swej działalności gospodarczej, a wartość ich kredytu przewyższa wartość ich mieszkania. Niepokojące wnioski przyniosło ostatnie badanie opinii publicznej przeprowadzone przez Panel Ariadna i Agencję Badań Marketingowych. Badanie to omawiała „Gazeta Wyborcza" z 28 stycznia 2015 r. Według tego badania 20,8 proc. osób mających kredyty we frankach rozważa ogłoszenie upadłości konsumenckiej. Jeśli przyjąć tezę, że są to ludzie interesujący się polityką i gospodarką, można założyć, że wiedzą, jakie skutki niesie upadłość konsumencka (utrata nieruchomości w upadłości likwidacyjnej, obecność na liście dłużników, którzy zbankrutowali). Mimo to rozważają ten krok.
Jeśli frank będzie nadal drożał, część klientów samodzielnie nie wyjdzie z kłopotów bez redukcji zadłużenia. Szara strefa, transfery od emigrantów czy pomoc rodzin mogą złagodzić tę sytuację, ale nie wyeliminują zagrożeń stojących przed bankami. A te od dawna powinny mieć dostateczny poziom odpisów aktualizacyjnych (rezerw) na tę grupę kredytobiorców, jednak z tym jest różnie.
Co można zrobić?
Wypracowanie kompromisu zmierzającego do rozwiązania problemu kredytobiorców mających kredyty we frankach musi nastąpić między władzami państwowymi a nadzorem bankowym (KNF), z pomocą ośrodków akademickich i firm audytorskich. Wypracowany kompromis powinien objąć następujące działania:
1. Dokonanie przeglądu ksiąg banków mających znaczący udział kredytów we frankach w swym portfelu kredytowym przez inspekcje KNF i niezależne firmy audytorskie. W warunkach polskich opisane w rekomendacjach KNF (rekomendacja R) podstawowe parametry ryzyka kredytowego, tj. PD (prawdopodobieństwo niewypłacalności) i LGD (strata na ekspozycji kredytowej, zależna w dużej mierze od proporcji LTV), powinny być bardzo precyzyjnie zdefiniowane. Obowiązujący w polskich bankach przy tworzeniu odpisów aktualizacyjnych MSR 39 daje bankom zbyt dużą dowolność w ustalaniu ww. parametrów, które rzutują na poziom odpisów aktualizacyjnych (rezerw). Jeśli bank z uwagi na swój profil kredytów we frankach stosuje inne parametry niż normatywne PD i LGD, ewentualnie narzucone przez nadzór bankowy z uwagi na profil swych kredytów („po franki sięgali u nas tylko najzamożniejsi"), powinien mieć na to mocne argumenty, np. w postaci oświadczeń majątkowych kredytobiorców i ich PIT z ostatnich kilku lat.